Dwie Dusze #91
'W MGNIENIU OKA' Przez woalkę sennej mgły dobiega do mnie hałas. Znam go i budzi we mnie niepokój. Jakby szczekanie. Szmer. Grzmoty. Podrywam się, gdy uświadamiam sobie, co się dzieje. Błagam, by to rzeczywiście był tylko sen. Gwałtowna pobudka nie daje mi złudzeń. Hana leży na wznak, nie mogąc złapać tchu. Dusi ją, krztusi się własną krwią. Nie jest w stanie się obrócić na brzuch. Dopadam do niej w mgnieniu oka. - Hana? Hana? – Tylko tyle jestem w stanie powiedzieć. Ale ona nie odpowiada. Jej oddech zamienia się w głuche rzężenie. Nie otwiera oczu, zaciska powieki z całych sił. – HANA! Nie, to nie może być koniec. Już tak niewiele drogi nam zostało. Chwytam ją za rękę i przyciągam do siebie. Damy radę, już niedaleko, czuję to. Tylko nie wiem, w którą stronę jest to „niedaleko”. Gdzie mam biec? Gdzie ją uratują? A jeśli się nie uda? Nie, Tis, nawet nie dopuszczaj do siebie takiej myśli. Ona musi żyć. Za bardzo ją pokochałeś, by teraz od tak zniknęła.