Dwie Dusze #83
'PRZECIEŻ...'
Wszystko
przysłoniła czarna mgła.
W sercu odczuwałem wyjątkowe ciepło.
Takie, jakiego jeszcze nigdy nie czułem.
Podszedłem do kolejnych obrazów. Żaden
mnie szczególnie nie zaciekawił. Przedstawiały bardzo podobne sceny. Tu Hana
odrabia lekcje, tu je obiad, a tam dalej ogląda telewizję. Uśmiechnąłem się. Na
jednym z obrazów były drzwi pokoju Hany. Coś mi mówiło, że to ważne dla mnie
wspomnienie. Pchnąłem namalowane drzwi i przeszedłem nimi do dobrze znanego mi
pomieszczenia. Meble pozostały te same, ich układ też. Jedynie ktoś zdarł
tapetę i pomalował ściany na niebiesko. Na półce znalazły się tomy o większej
grubości.
Najbardziej zmieniła się właścicielka
tego przybytku. Na moje oko miała już jedenaście lat. We włosy, które spięła w
koński ogon, powplatała koraliki i kolorowe sznurki. Właśnie weszła do pokoju,
rzuciła czarny plecak pod biurko i położyła się na łóżku. Intensywnie nad czymś
myślała. Jej strój wskazywał na dość buntownicze podejście do życia. Na bluzkę
z długim rękawem w czarno-szare pasy założyła fioletową podkoszulkę z napisem,
do tego rurki z dziurami.
Do jej oczu napłynęły łzy. Czułem
tęsknotę, złość i rozczarowanie. Zerwała się równe nogi i w szale zaczęła
zrywać rysunki z drzwi. Jedne z nich rwały się, inne opadały na podłogę w
całości. Hana usiadła na górze papierów i zaczęła szlochać. Przepełniała ją
gorycz. Po chwili pozbierała myśli, jak i stare dzieła, po czym wrzuciła je do
pudełka, które położyła na regale.
Z szuflady biurka wyjęła czarną kartkę
i białą kredką napisała coś na niej. Przyczepiła ją w miejsce, gdzie chwilę
temu wisiały poprzednie prace.
Potem wszystko działo się, jakby czas
przyspieszył kilkukrotnie. Światło gasło i zaświecało się. Słońce wschodziło i
zachodziło, pogoda za oknem zmieniała się w zastraszającym tempie. Przez minutę
padało, w następnej już wiał wiatr, świeciło słońce. Bałagan pojawiał się i
znikał. Hana wchodziła i wychodziła z pokoju, a wokół napisu „Never Give Up”
pojawiały się nowe rysunki, jakieś bilety i zdjęcia.
I nagle wszystko wróciło do normy, choć
wydawało mi się, że czas wlecze się niemiłosiernie. Jakby jedna minuta trwała
trzy lub pięć.
Hana wstała od biurka i z wielkim uśmiechem
na ustach odcięła dwa kawałki jakiejś białej, plastycznej substancji. Za jej
pomocą przytwierdziła ostatnią kartkę w jedyne wolne miejsce. Odsunęła się, by
podziwiać kilka tygodni pracy. Dla mnie jednak czas stanął. Patrzyłem na
młodego mężczyznę o jasnoszarych oczach i brązowych, gęstych włosach. Ostre
rysy twarzy. Przeszywające na wskroś spojrzenie. PRZECIEŻ TO JA!
Nie mogłem uwierzyć. Dlaczego Hana mnie
narysowała? Skąd już wtedy wiedziała jak wyglądam? Przecież jeszcze mnie nie
znała.
Wszystko się zatarło, a ja czułem jak
lecę w dół. Spadałem, nie czując oporu powietrza. Zamknąłem oczy. Pochłaniała
mnie ciemność. Wszechobecna i nieugięta, nie znająca łaski pustka i cisza. Była
we mnie i poza mną. Otaczała mnie i wypełniała od środka. Nie czułem niczego.
Po prostu pustkę.
Diamentowa Róża
[prawa autorskie zastrzeżone]
Kiedy następna część? Halo xD
OdpowiedzUsuńKiedyś na pewno ;)
Usuń