Dwie Dusze #88

'OBOJE'

Postanowiłem dać Hanie pospać do rana, była wyczerpana. Choroba coraz bardziej dawała jej się we znaki. Leżąc koło niej, wspominałem nasze pierwsze spotkanie. Wydawała mi się być wtedy dzieckiem. Niską, przestraszoną dziewczynką. Od razu zacząłem traktować ją z góry. W końcu byłem jej nauczycielem. Ilu rzeczy wtedy nie dostrzegłem... Jej inteligencji, uroku, humoru... nie dostrzegałem w niej Hany, człowieka. Była tylko uczennicą, pustym naczyniem, w które miałem wlać eliksir wiedzy, po czym spić piankę sukcesu. A to przecież od początku była Hana. Moja Hana. Nieostrożna, impulsywna, bardzo emocjonalna, śliczna, ciekawska czarodziejka.
Zasnąłem.
         Gdy się obudziłem, ona siedziała, gapiąc się pustym wzrokiem w przestrzeń przed sobą. Lekko się uśmiechała. Ale był to bardzo smutny uśmiech. Spod bandaża ściekała jej krew, policzki się zapadły, a skóra poszarzała. Niegdyś malinowe usta zbledły i popękały. Cienie pod oczami postarzały ją o kilka dobrych lat. Mimo uśmiechu, wyglądała, jakby walczyła z łzami.
- W Księdze jest mapa, prawda? – zapytała, nie patrząc na mnie.
- Coś takiego. Skąd wiesz? Sprawdzałaś, gdy spałem, prawda?
- Nie, zastanawiałam się, o co ci mogło chodzić w nocy. Tylko to przyszło mi do głowy.
- Nie dałaś mi nawet zrobić sobie niespodzianki.
- Bo ktoś inny mi ją zrobił.
         Wiedziała, że nie rozumiem, o co jej chodzi, ale dała mi szansę na zastanowienie się. Albo zrobiła po prostu dramatyczną pauzę.
- Nie czuję prawej ręki. Nie mogę nią poruszyć.
         Spodziewałem się, że paraliż postąpi, nie zdziwiło mnie to. Jedynie zabolało. Zabolała mnie niesprawiedliwość choroby.
- Przykro mi...
- Gówno mnie obchodzi, że jest ci przykro – szepnęła. Głos jej drżał, zapewne ze złości i żalu. Uśmiech przerodził się w grymas. – Teraz nie liczą się uczucia, rozumiesz? Musisz się ratować. Z pomocą Księgi dotrzesz do Zamku i wszystko będzie dobrze. Miałeś rację, to cud. Cud, że choć jedno z nas przeżyje.
- Hana, oboje przeżyjemy, rozumiesz? OBOJE.
- Chcesz mnie rozśmieszyć? To wyjątkowo kiepski dowcip. Nie dam rady wstać, a co dopiero iść. Do Zamku na pewno jest daleko.
- Zaniosę cię.
- Po co będziesz taszczyć ze sobą moje ciało?
         Spojrzała swoimi zielonymi oczami prosto na mnie. Ta zieleń nie pasowała tutaj do niczego. Była spokojna i żywa. Z jednej strony oblewała ją biel białek ocznych, z drugiej czerń źrenicy. Ta zieleń oddzielała biel od czerni. Życie od śmierci. Warto było dla niej walczyć.
         Zacząłem szybko zbierać nasze rzeczy, nie odpowiadając Hanie. Nic więcej nie mówiła. Zapakowałem wszystko do plecaka i podszedłem do Hani. Podniosłem ją, jak to robią świeżo upieczeni mężowie ze swoimi żonami. Na prawdę, wolałbym ją nieść w ten sposób właśnie w takich okolicznościach. Do lewej ręki dałem jej kartkę, wyrwaną z Księgi.

         Ruszyliśmy w stronę, którą pokazywała strzała kompasu.









[prawa autorskie zastrzeżone]

Komentarze

Przeczytaj też...

Ed Sheeran - Galway Girl - tłumaczenie pl

lil happy lil sad - Let me die - tłumaczenie PL

Maroon 5 - Girls Like You ft. Cardi B - tłumaczenie PL