Dwie Dusze #79
"PROSZĘ, NIE CZEKAJ" Kolejny raz rozgrzebałem butem śnieg. Wreszcie! Tak, znalazłem! Schyliłem się po krzewinkę z malutkimi, białymi kwiatkami. Intensywnie pachniała miętą i czymś słodkim, a zarazem gorzkim. Znałem ten zapach doskonale z czasów nauki. To już ósmy, ogołocony przeze mnie zakamarek. Minęły dwa dni, odkąd znaleźliśmy Twierdzę. Chwyciłem roślinę i pociągnąłem z całych sił. Po dłuższej chwili miałem w rękach długi korzeń krepory. Schowałem go do kieszeni. Odwróciłem się i wziąłem głęboki oddech. Robiło się już zimno, musiałem wracać do Hany. Obszedłem najbliższe dwa drzewa i znalazłem się tuż za nią. Coś nuciła pod nosem. Zrozumiałem tylko słowo „lof”. Mówiła, że to znaczy „miłość” lub „kochać”. Siedziała oparta o pień w dokładnie tej samej pozycji, w której ją zostawiłem. Przed nią płonęło ognisko. Jak dobrze, że miała w swoim plecaku zapałki. - Jak się czujesz? – spytałem, siadając przed nią. - Bywało gorzej. – Lekko się uśmiechnęła. Nadal był