Opowiadania i sceny bez ładu i składu #28
Dla Julci...
"IN A COMA"
Pamiętam, jakby to było wczoraj. Jej rodzina bardzo chciała, by wreszcie sobie kogoś znalazła. Jej siostra miała narzeczonego, jej kuzyn już żonę. Przecież to ona była najstarsza w tym pokoleniu. Na wszystkich spotkaniach rodzinnych czuła się niezręcznie, kiedy pojawiał się temat miłości. W swych książkach często umieszczała motyw jemioły, choć sama uważała ją za przeklętą roślinę. Nigdy nie było jej dane pocałować się pod nią. Ja też się martwiłam. Starałam się zabierać ją na wydarzenia towarzyskie, gdy tylko się dało. Nie samymi książkami i pracą człowiek żyje.
Pewnego dnia pojechała na spotkanie
autorskie do Stanów. Oczywiście prędzej czy później musiała iść coś zjeść.
Wpadła na niego wchodząc do restauracji. Dosłownie wpadła. Otworzył nagle drzwi,
uderzając ją. Nic się nie stało, ale zaoferował, że odwiezie ją do hotelu.
Zaiskrzyło między nimi od pierwszego spojrzenia. Szybko się polubili. Okazało
się, że wiele ich łączy. Mówili w tym samym języku, czytali to samo, lubili
podobne kuchnie i słuchali tego samego zespołu. Nawet zarabiali podobnie. On
był znanym grafikiem komputerowym, pracował przy tworzeniu gier wideo i filmów
animowanych.
Na początku byli "tylko
przyjaciółmi", ale ich relacje szybko się zmieniły. Poznali się w maju, a
na Wigilii już byli parą i to idealną. Po kłótni szybko się godzili, razem się
wspierali i sobie pomagali. Oboje mieli szalone pomysły i marzenia nie do
spełnienia.
Jednak nic nie trwa wiecznie. Trzynastego
maja przyjechali do Paryża. Ona na spotkanie służbowe, on niby też, ale nie do
końca. Chciał jej się oświadczyć, a Miasto Świateł wydawało się być idealnym
miejscem. Miał na tyle pieniędzy. Zostawił ją wieczorem w hotelu, a sam
pojechał po wcześniej zarezerwowany pierścionek. Pech chciał, że wjechał w
drzewo. Omijał psa, który wyskoczył na jezdnię.
Śpiączka.
Ona nie mogła się z tym pogodzić. Starała
się go często odwiedzać, było jej ciężko. Ja i mój chłopak staraliśmy się
znaleźć jej kogoś innego, ale ona...
Minęło sześć lat. Ja się zaręczyłam,
większość jej rodziny chajtnęła się. A ona nadal go odwiedzała.
Tamtej nocy przyjechałam do domu. Mieszkałyśmy nadal razem. Wiedziałam, że wraca tego wieczora z Londynu. Panowała wręcz idealna cisza. Weszłam do kuchni. Oświetlały ją tylko światła miasta. Siedziała przy stole ze szklanką w ręce. Obok stała charakterystyczna butelka. Garbiła się. Po jej policzkach spływały resztki ciemnego makijażu. Zapijała smutek. Łzy mieszały się z whisky. Szybko dowiedziałam się, co się stało.
- Nie żyje - wycharczała, przychylając
szklankę i nalewając już nową porcję. - Stwierdzili śmierć mózgu.
Tydzień później obie byłyśmy na pogrzebie.
Od tamtego czasu nie spotkała nikogo takiego jak on. Nigdy nie szukała znów
miłości. Zanurzyła się w swoim świecie. Pisała jeszcze więcej. Postawiła
karierę na pierwszym miejscu. Niewiele brakowało, a popadłaby w
alkoholizm.
Nadal mieszkamy razem. W kimś musi mieć
wsparcie. Ma je we mnie.
Diamentowa Róża
[prawa autorskie zastrzeżone]
Diamentowa Róża
[prawa autorskie zastrzeżone]
Komentarze
Prześlij komentarz
Każdy komentarz dodaje więcej sensu temu, co tu robię.
Dzięki, że jesteś :)