Opowiadania i sceny bez ładu i składu #68
"PROBLEM"
Umówili się, że po wigiliach klasowych spotkają się. Mieli razem iść na ostatnie przedświąteczne zakupy. Jej serce biło z ekscytacji. Czuła się, jakby zaraz miała gdzieś odlecieć. Endorfiny unosiły ją ku niebu. Usiadła na ławce przed szkołą i wyciągnęła telefon. Powoli odpuszczały wyrzuty sumienia. Przed chwilą uśmierciła swojego wujka, by mieć wymówkę i nie iść na próbę. Pogrzeb tuż przed Bożym Narodzeniem zawsze jest dobrą wymówką.
- Gdzie jesteś? - zapytała do słuchawki.
- W galerii.
- To ja już idę.
- Mhm...
Rozłączył się. Dlaczego nie mógł na nią poczekać? Aż tak ciężko było? Za dużo wymagała. To i tak świąteczny cud, że mieli się widzieć. Ruszyła szybkim krokiem w stronę mini galerii handlowej. Miała do niej dwie, może trzy minuty drogi. Czuła już motyle w brzuchu i ten charakterystyczny stresik. Zobaczyła go. Szedł przez targ w stronę przystanku. Okłamał ją. Chciał jej uniknąć. Ale ona znała drogę na skróty. Nie musiała biec. Cały czas go widziała, a on jej nie. Łzy powoli zalewały jej oczy. Znowu. Znowu ją okłamał, wystawił. Miał gdzieś jej starania. Po kiego grzyba robił jej nadzieję? Rzeczywiście dziś miał być pogrzeb. Jej nadziei i marzeń.
Zatrzymał się przed przejściem dla pieszych. Paliło się czerwone światło. Nie widział jej, stał tyłem. Podeszła do niego od boku, przerywając mu rozmowę z kolegą. Nie kryła płaczu.
- Dzięki za spotkanie, było super. Dzięki za wszystko - powiedziała nie bez ironii, nie zatrzymując się.
- Nawzajem - odparł, nawet na nią nie patrząc. Był zbyt zainteresowany telefonem.
Nagle usłyszał krzyk i pisk hamulców. Przełknął ślinę. Dobrze wiedział, co się stało. Ale miał nadzieję, że się myli. Tak, właśnie stracił większość swoich problemów, mógł mieć spokój od natarczywej dziewczyny.
Ale on lubił ten problem.
Diamentowa Róża
[prawa autorskie zastrzeżone]
Komentarze
Prześlij komentarz
Każdy komentarz dodaje więcej sensu temu, co tu robię.
Dzięki, że jesteś :)