Opowiadania i sceny bez ładu i składu #72
"WITAJ... ŻEGNAJ..."
W końcu nadszedł dla mnie dzień,
Ale zjawiłeś się Ty:
Mój anioł stróż z rogami.
Wziąłeś łuk od Amora
I zestrzeliłeś słońce.
Zostawiłeś mnie w ciemności,
Mokro, zimno, najczerniej.
Nie dałeś nawet świecy,
Taki płomyk nadziei,
Znicz na mym własnym grobie.
Chodzę w te w wewte,
Nie mając wcale celu.
Mam dość, siadam w kałuży
Niewypowiedzianych słów.
Daj wylać ostatnie łzy,
Póki w mych żyłach płynie
Życiodajny, szary deszcz.
Pozwól umrzeć w Twych ramionach,
Bym pamiętała Tylko
Twoje słoneczne włosy,
TYLKO
Twoje bezchmurne oczy,
TYLKO
...do lotu Twe ramiona,
TYLKO
Niosący do chmur uśmiech,
TYLKO
Twoje anielskie usta.
To właśnie z nich usłyszę
Wyrok swojej śmierci...?
Witaj... żegnaj...
Diamentowa Róża
[prawa autorskie zastrzeżone]
Komentarze
Prześlij komentarz
Każdy komentarz dodaje więcej sensu temu, co tu robię.
Dzięki, że jesteś :)