Opowiadania i sceny bez ładu i składu #2 - dalsza część 'Żużlistki'
Potwornie boli mnie… wszystko. Dosłownie całe ciało, ale chyba najbardziej głowa i prawa noga. - Witam– mówi jakiś mężczyzna. Nie widzę go. W moim polu widzenia jest tylko sufit. Nie mam siły nawet ruszyć palcem. – Słyszysz mnie? Jeśli nie masz siły mówić, mrugnij dwa razy. No i jeśli mnie rozumiesz. - Słyszę pana – odpowiadam cichym, zachrypniętym głosem, jakby nie moim. – Ile już tu leżę? - Trzy dni – to ja aż tyle byłam nieprzytomna? – Spokojnie, nie spałaś przez ten czas. Obudziłaś się jedenaście godzin po tym, jak cię przywieziono. Nic nie pamiętasz, bo miałaś wstrząśnienie mózgu – wyjaśnia. - A… A co z panem Marcinem? – pytam dalej. Boję się odpowiedzi. - Barczykiem? - Tak. - Jest w lepszym stanie niż ty. Ma, co prawda złamane jedno żebro, skręconą kostkę i wybity palec u lewej ręki. Nic poza tym – odpowiada. - To, co mnie jest? – jestem przerażona. Skoro Barczyk jest w lepszym stanie ode mnie, a ma złamane żebro, to wolę nie wiedzieć, co ja mam uszkodzone