Dwie Dusze #35
"MOKRA ŚMIERĆ"
Chwyciłam różdżkę obiema rękami za końce.
- Seba, trzymaj ją – powiedziałam, a on usiadł na czarownicy. – Dobra.
Jeśli zrobisz najmniejszy ruch, złamię ją – zwróciłam się do Florindy. –
Zrozumiano?
Pokiwała głową, a ja,
trzymając wciąż kijek, ruszyłam ku wazonowi. Czułam, jak całe moje ciało się
spina. Bałam się swoich własnych planów. „Dasz radę” – powtarzałam sobie. Choć
od naczynia dzieliło mnie zaledwie kilka metrów, teraz wydawało mi się to
nieskończenie daleko. Słyszałam każdy swój krok, każdy oddech. Czułam jak krew
płynie w moich żyłach i nagrzewa się; jak serce bije mi w całym ciele; jak coś
ściska mi wnętrzności. W pokoju panowała prawie idealna cisza, przerywana
jedynie naszymi oddechami. Z każdym z nich coraz bardziej zwalniałam. Odnosiłam
wrażenie, że grawitacja rosła i rosła, a moje ciało stawało się coraz cięższe i
jakby… nie moje…
Minęła minuta, a może dwie, nim dotarłam do bukietu. Z namaszczeniem
położyłam różdżkę na stoliku obok wazonu. Wzięłam głęboki wdech, by się
uspokoić, bez efektu. Wyciągnęłam z flakonu czarne kwiaty. Nie były wysuszone.
Modliłam się, by na końcach łodyg były mokre. Miałam szczęście. I pecha.
Rzeczywiście wyciągnęłam je z wody, przy okazji kalecząc się w palec kolcem.
Syknęłam i odrzuciłam rośliny gdzieś a siebie. Nie tamowałam krwawienia. Po
prostu chwyciłam szare naczynie obiema rękami. Odwróciłam się do Florindy i
Seby.
- Seba, wstań – nakazałam. – A ty się nie ruszaj – spojrzałam na wiedźmę.
Seba podniósł się powoli, a ja czułam jak do oczu napływają mi łzy. – Czemu chcesz
stąd odejść? – spytałam zdławionym głosem, jakby nie moim.
- Nie znasz tej krainy. Tego świata. Nie wiesz, jak to jest walczyć z
ciemnością. A ja nie chcę z nią walczyć. Nie mam już na to siły – wyjaśniła, a
jej oczy zaczęły niebezpiecznie błyszczeć, stawać się bardziej czerwone.
- Ja wiem, jak jest w życiu ciężko, uwierz mi – odpowiedziałam. – Proszę,
wypuść nas – po moich policzkach pociekły słone krople.
- Nigdy! – wrzasnęła.
- W takim razie – zrobiłam krok w jej stronę – przepraszam – wyszeptałam.
Zrobiłam zamach naczyniem. Woda chlusnęła prosto na twarz Florindy.
Ta zaczęła wrzeszczeć i zakrywać ją rękami; wbijać w nią pazury. Kuliła się z
bólu. Po momencie już leżała na podłodze. Jej skrzydła zaczęły się palić, a
ciało rozpływać. Kilka chwil potem na jej miejscu znajdowała się jedynie kałuża
czarno-czerwonego płynu. Nie mogłam uwierzyć w to, co zrobiłam. Jak ja mogłam?!Diamentowa Róża
[prawa autorskie zastrzeżone]
----------------------------------------------------
Jak Wam się podobało?
Jestem z siebie dumna. Dziś spojrzałam na statystyki i uwaga... uwaga...
1. To już 70 post na blogu!
2. "Dwie Dusze" mają już 13709 słów!
3. Niedługo minie rok odkąd dla Was piszę!
4. Strzelą nam 4000 wyświetleń!
Czy to nie powód do dumy?
Bardzo Wam dziękuję, że ze mną jesteście już tyle czasu <3
Jesteście najlepszymi czytelnikami na świecie <3
Kocham Was <3
I tradycyjnie: Pozdrawiam :)
Tak się teraz zastanawiam... Czy aby Florinda nie była demonem? XD Ale rozdział jak zawsze świetny <3 Czekam na kolejne i zapraszam na swojego bloga :3
OdpowiedzUsuń