Opowiadania i sceny bez ładu i składu #1

Napisałam dziś fragment... historii, tak, to dobrze brzmi. Tak czy inaczej nie miałam pomysłu, co napisać, więc zdecydowałam się opisać pewien wyścig. 
Zapraszam :)

Żużlistka

Widzę go, stoi przy stole i rozmawia z moim ojcem. Mam nadzieję, że nie o mnie. Minęło prawie siedem lat, odkąd ostatni raz mnie widział. To wówczas postawił na mnie krzyżyk, powiedział, że nigdy nie zostanę żużlowcem, bo się do tego nie nadaję. Chyba mu szczęka opadła, gdy dowiedział się, że będę startować w tym sezonie na Grand Prix. Dobra, idę.
Wchodzę do jadalni i mówię grzecznie „dzień dobry”. Czuję, że serce mi bije sto razy mocniej niż na torze, a o to naprawdę trudno. Barczyk obraca się do mnie. Nie widzę uśmiechu na jego twarzy. Wręcz przeciwnie, wydaje się być zły. Zagryzam policzki od środka, ale wciąż utrzymuję z nim kontakt wzrokowy. Zapada cisza, zbyt długa cisza. Boję się.
- No, Mała – przerywa ją, marszcząc czoło, tak jak wtedy, gdy prawie zniszczył moje marzenia. Robi pauzę, bierze oddech i… nagle się uśmiecha – chyba muszę zacząć cię nazywać „Duża”. Gratuluję! Będziesz pierwszą kobietą na Grand Prix, z tego, co słyszałem.
- Nadal mogę być „Małą” – odpowiadam. Ulżyło mi. Bałam się, że na mnie nawrzeszczy.
- Macie ochotę się czegoś napić? – pyta tata.
- Wody – odpowiada Barczyk.
- Ja też – dodaję. Siadamy przy stole.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że siedzę obok żużlistki – mówi żużlowiec. – Pamiętam jak jeszcze jeździłaś w wózku, jak podpisywałem ci czapkę, a teraz ty może podpisać jedną dla mnie – śmieje się. Czuję, że nadal uważa, że nie nadaję się na sportowca. „Niech się wypcha” – słyszę cichy głosik w głowie, ale od razu się ganię. Tata przynosi wodę, a my znów zaczynamy rozmawiać. Gadamy aż do wieczora.
Gdy wybija dwudziesta druga, postanawiam wrócić do swojego mieszkanka. Żegnam się z tatą oraz panem Marcinem. Wychodzę. Na podjeździe stoją samochody i mój motor. Siadam na nim i jadę do domu.
***
        Minęły trzy tygodnie od naszej ostatniej rozmowy. Dziś widzę go tu, w parku maszyn, na pierwszych w tym roku Speedway Grand Prix. Tym razem nie jest w koszuli, ale w kombinezonie, tak jak ja. Za dziesięć minut będziemy się ścigać. Wiem, że w losowaniu przypadło mi się z nim zmierzyć. Boję się, bo to moje pierwsze takie zawody i do tego z NIM, moim idolem. Jedziemy w drugim biegu. Tor jest dzisiaj wyśmienity. Nie za suchy i nie za mokry, w sam raz. Ktoś mnie nagle woła do boksu, więc idę. Przymierzam się do motoru. Wszystko jest okej. Niestety, nie będę jechać w czasie jazdy próbnej, trudno. Wyciągam z torby czerwoną materiałową nakładkę na kask. Wiem, kto jedzie, w jakim kolorze. Barczyk w żółtym kasku, Smith w niebieskim, Röd w białym, a ja w czerwonym. Do nas należy drugi bieg.   
        Wybija godzina osiemnasta – czas zaczynać.

***
        Pierwszy bieg powtarzali trzy razy. Za pierwszym razem był falstart Brytyjczyka w białym kasku, za drugim Australijczyk, jadący w kasku czaerwonym wywrócił się na pierwszym wirażu, ale nic mu się nie stało.
        Zegar zaraz zacznie odmierzać dwie minuty do następnego biegu, czuję w żyłach zastrzyk adrenaliny. To wspaniałe uczucie. Siadam na motor. Jestem gotowa. Gotowa do walki. Sięgam po kask. Wtedy do mojego boksu wchodzi Barczyk.
- I co? Boisz się? – pyta jak ojciec.
- Nie, czego?
- Nie wiem – w jego głosie nadal czuć, że we mnie nie wierzy. Czuję ciepło na twarzy.
- Udowodnię ci, że dobrze wybrałam – syczę. – Udowodnię ci, że się mylisz, nie wierząc we mnie. Świetnie się nadaję na żużlistkę.
- Jak mi to udowodnisz? – pyta.
- Wygram ten bieg, przegonię cię – odpowiadam z figlarnym uśmieszkiem. Zaczyna się śmiać.
- Dobrze, ale jak ci nie wyjdzie, nie płacz – zastrzega.
- O co się zakładamy
- Potem ustalimy, pora jechać – rusza w stronę swojego boksu, mówi na odchodnym – powodzenia, przyda się.
        Dwie minuty do startu. Zakładam kask i gogle. Mój trener obejmuje mnie ramieniem i pcha do wyjazdu z parku maszyn. Wyjeżdżam na owal, moje małe królestwo. Komentator mówi kto jest w którym kasku, ale ja mam to gdzieś. Sprawdzam jak się sprawuje mój sprzęt i jadę do taśmy. Staję na moim polu, które wskazuje mi podprowadzająca z czerwonymi akcesoriami. Poziom adrenaliny podwaja się. Po lewej mam Szweda, po prawej bandę.
        Trzy
        Dwa
        Jeden
        Odracam głowę, by zobaczyć zielone światło i naciskam gaz. Ruszam z kopyta. Wszyscy się spotykamy na pierwszym wirażu. Objeżdżam wszystkich i kieruję się do przodu. Ląduję trzecia. Przeklinam cicho. Na prostej wyprzedzam gościa w niebieskim kasku. Jestem druga, jednak odległość między nami jest zbyt mała i to on wyprzedza mnie tuż przed drugim zakrętem. Na nim to ja jestem górą, podjeżdżając bliżej wewnętrznej krawędzi. Teraz odległość jest wystarczająca. Rczej utrzymam swoją pozycję, o ile nie wjadę przed Röda.
        Pierwsze okrążenie za nami.
        Przez dłuższą chwilę jadę z białym łep w łep. Dopiero na zakręcie udaje mi się go wyprzedzić. Na prostej dodaję gazu, by zwiększyć odległość między nami. Już jestem spokojna. Nagle z mojej lewej pojawia się mężczyzna w żółtym kasku. Wyprzedza mnie, a ja jego. I tak w kółko, w każdy możliwy sposób.
        Mija jedno okrążenie i drugie.
        Jesteśmy w połowie czwartego. Ostatni wiraż. Tuż za mną jest biały, a za nim niebieski, obok mnie żółty. Przyśpieszam lekko. Wychodzę na prowadzenie. TAK! – krzyczy moje serce. I...
        Nagle wszystko dzieje się w zwolnionym tępie. Czuję z tyłu uderzenie. Mój motocykl podskakuje. Widzę obok siebie Barczyka, wjeżdżającego we mnie od boku. Wywraca się, pchając mnie na bandę. I tak jestem jej bardzo blisko. Ta odległość się zmniejsza. Nic nie słyszę. Przed oczami mam tylko bandę. Moja machina obraca się tak, że jestem przodem do ochronnego wału. Wjeżdżam w niego przednim kołem. Tylne koło podlatuje do góry, wyrzucając mnie w powietrze. Wpadam za bandę. Widzę beton. Ląduję na głowie.
        Zapada ciemność.
***
        Budzę się. Nade mną jest tylko biel. Słyszę pikanie. Gdzie ja jestem? Co się stało? Nic nie pamiętam. Jakby z mgły wyłania się tor, motocykl, banda i beton.

        O kurde, zaliczyłam dzwona.

Dalsza część 

Diamentowa Róża
[prawa autorskie zastrzeżone]

Komentarze

  1. Jestem całkowitym idiotą w sprawach żużlowych. Nie oglądałam żadnego wyścigu lub wywiadu z żużlistą. Nic. Jednak wiem, że ty uwielbiasz ten sport, więc z przyjemnością czytałam rozdział, zastanawiając się nad twoja przyszłością w takiej wersji :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Post wygląda źle. W połowie zmieniłaś czcionkę, odstępy między zdananiami, przez co ciężko się czyta. Niektóre zdania kończą się na tle, więc ich nie widać :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze do niedawna tak nie było, postaram się coś z tym zrobić

      Usuń

Prześlij komentarz

Każdy komentarz dodaje więcej sensu temu, co tu robię.
Dzięki, że jesteś :)

Przeczytaj też...

Ed Sheeran - Galway Girl - tłumaczenie pl

lil happy lil sad - Let me die - tłumaczenie PL

Maroon 5 - Girls Like You ft. Cardi B - tłumaczenie PL