Opowiadania i sceny bez ładu i składu #51

"ŁZAWY DESZCZ"
Wybiegli ze szkoły. On w samej bluzie, choć padał zimny deszcz. Uciekała przed nim. Przed źródłem jej problemów. Przed jedynym promieniem słońca w jej życiu.
Minęli bramę.
- Olka! Olka, zaczekaj! - wołał, jakby to miało coś zmienić.
Jej płaszcz powiewał na październikowym wietrze wraz z końcówką zakrwawionego bandaża. Zostawili za sobą sklep z warzywami. Ogarnął ich wrzask ulicy, wcześniej tłumiony przez zabudowania. Było pusto. Nikt nie chciał narazić się na zmoknięcie. Każdy był tchórzem z cukru. Samochody z rykiem silnika rozbryzgiwały wodę na chodnik.
Stanęli w pewnej odległości od siebie. Ona pokazywała mu plecy.
- Nie chciałem, proszę, daj mi się...
- Zostaw mnie w spokoju! - przerwała mu. Płakała. Słyszał to.
- Nie obchodzi mnie, co ukrywasz.
- Gdybyś wiedział, nie chciałbyś mnie znać.
- Nie zmieniam o kimś zdania, jeśli go lubię. - Próbował się uśmiechnąć. Krople zalewały mu oczy.
Nastało milczenie. Ważyła słowa, ważące tony. On czekał, wiedząc, że to najlepsze, co może zrobić.
Nagle ruszyła biegiem. On nie mógł zdążyć zareagować. Krawężnik był coraz bliżej. Tak samo niebieskie volvo. Dogonił ją. Pociągnął za ramię w ostatniej chwili. Wpadła w jego ramiona. Nie miała już sił. Opadli na bruk. Dzieląc się swoimi łzami.
- Możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie? - wyszeptała.
- Oczywiście.
- Skoro tak mnie lubisz, musisz tak ranić?

Diamentowa Róża
[prawa autorskie zastrzeżone]

Komentarze

Przeczytaj też...

Ed Sheeran - Galway Girl - tłumaczenie pl

lil happy lil sad - Let me die - tłumaczenie PL

Maroon 5 - Girls Like You ft. Cardi B - tłumaczenie PL