Opowiadania i sceny bez ładu i składu #52
"MIŁOŚĆ JEST JAK"
Weszła do uporządkowanego mieszkania. Było już ciemno. Jej dzieci od dawna leżały w łóżkach, a przynajmniej miała taką nadzieję. Nigdy nic nie wiadomo, kiedy są u ojca. Ściągnęła kurtkę i buty. Poszła do kuchni zaparzyć sobie herbatę, a przy okazji przygotować coś do jedzenia. To był ciężki dzień, a czekała ją jeszcze równie ciężka noc. Zaraz na stole znalazł się stos ciężkich zeszytów z aniołami, Jezusem lub papieżem na okładce.
Otworzyła pierwszy. Należał do jakiejś dziewczyny z bardzo ładnym, eleganckim pismem. Podkreślała każdy temat. Ogółem panował porządek. Jednak jej to nie obchodziło. Znalazła odpowiedni nagłówek na górze strony i przeczytała zadanie. Zamaszystym ruchem wpisała czerwonym długopisem piątkę i przeszła dalej.
Wszystkie zadania były do siebie podobne. Pisane tak, by wyglądały na mądre, a w rzeczywistości nie przekazywały nic. Nawet miały podobną długość. Zmieniały się tylko zeszyty i charakter pisma oraz ilość błędów.
Po chwili machinalnie wpisywała dobre oceny bez czytania. To tylko religia. Co miała im postawić? I tak każdy z uczniów chciał tylko odbębnić ten przedmiot i ewentualnie podnieść sobie średnią. Nie było sensu im w tym przeszkadzać.
Został ostatni zeszyt. Uradowana sięgnęła po niego i się zdziwiła. Był czarny ze znakiem anarchii na okładce. Nauczycielka się skrzywiła. Coś czuła, że wstawi pierwszą jedynkę. Właściciel pisał czarnym piórem. Każda litera była pochylona w inną stronę, aż źle się czytało. Wszystko miało jeden kolor - tę przygnębiającą czerń. Na którymś marginesie mignął jej rysunek wisielca. Chciała jak najszybciej to skończyć.
W końcu znalazła niezbyt wyeksponowany punkt: czym jest miłość?
Krzywe szlaczki zajmowały zajmowały niewiele ponad pół strony. Postanowiła przekonać się, czy nie jest to zlepek przypadkowych słów. Zaczęła czytać.
"Miłość jest jak krzak róży. Zaczyna się od małego pędu, którego nie znamy. Boimy się, że będzie to kolejny chwast, nie do wyplewienia, w ogrodzie naszego życia. Roślina rośnie coraz bardziej, a my jesteśmy coraz bardziej ciekawi i zachwyceni, ale też przerażeni. Pojawiają się pierwsze kolce, wbijające się w nasze serce, raniące duszę aż do krwi.
Zaczynamy się wstydzić tych ran i ukrywamy naszą różę za wysokim murem. Jest zbyt piękna i za głęboko zakorzeniona, byśmy się jej pozbyli. Mija czas i nadchodzą ciepłe dni. Pojawiają się jakieś dziwne pąki. One są tak przyjemne dla oka! Dają ciepło gdzieś w naszym wnętrzu i wywołują uśmiech na twarzy. Zakwitają, a my burzymy mur.
Chcemy się pochwalić naszą różą. Bo na pewno nikt nie ma takiej samej. Bo ta jest nasza. Moja i jego.
Pomimo lat, róża rośnie. Z czasem zapominamy ją podlać lub nawieźć i w ostatniej chwili ratujemy ją od uschnięcia. Innym razem pojawią się na niej insekty, tak jak konflikty w naszym życiu. Ale jeśli bardzo chcemy, wykurzymy i robaki.
Chwasty dookoła niej znikają, tak jak i inne rośliny. Aż w końcu zostaje nam tylko ona. A my się z niej cieszymy, bo jest najpiękniejszym kwiatem na świecie.
Pewnego dnia pojawiają się obok niej dwa nagrobki. Po jakimś czasie usycha, gdy nie ma już dla kogo żyć. Ale wciąż jest najważniejszym kwiatem w życiu."
Kobieta otarła łzę z policzka. Nigdy nie rozpłakała się przy sprawdzaniu zadania, aż do dziś. Nie mogła uwierzyć, że piętnastoletnie dziecko może być aż tak mądre. Ono wiedziało, jak dbać o swoją różę, a ona nie. Postanowiła, że musi to zmienić. Chwilę zastanawiała się nad oceną, jaką powinna postawić. Jak mogła oceniać ludzkie podejście do życia, zwłaszcza, gdy jest tak śliczne?
Napisała wielką piątkę obok rdzawej kropki na marginesie, do której domalowano łodygę i listki.
Diamentowa Róża
[prawa autorskie zastrzeżone]
Komentarze
Prześlij komentarz
Każdy komentarz dodaje więcej sensu temu, co tu robię.
Dzięki, że jesteś :)