Dziwny sen Róży
Dziś, a może wczoraj w nocy miałam bardzo dziwny sen. Gdy się obudziłam czułam ulgę, że się skończył. Najgorsze było to, że śnił mi się mój kolega z klasy. Czy to nie dziwne? Postanowiłam więc opisać moje nocne mary i zmienić jedynie imiona bohaterów.
Jeśli ktoś miałby ochotę przetłumaczyć mój sen, byłabym wdzięczna.
Całość dedykuję "Sebie". Ta osoba wie, o kogo chodzi ;)
WPROWADZENIE:
Tą część dopisałam, by lepiej wczuć się w klimat.
Hana jest uczennicą pierwszej klasy gimnazjum, której przydarzają się różne dziwne rzeczy. Potrafi czytać w myślach kolegów. Jednak od jakiegoś czasu zainteresował się nią pewien chłopak. Zauważył, że dziewczyna wiecznie (i chyba mimowolnie) mówi o starej bazie wojskowej w Puszczy. Obydwoje zaczynają drążyć ten temat i natykają się na wzmiankę o "Naszyjniku Smutków". Ozdoba ta należała kiedyś do generała wojskowego. "Schował" w niej on duchy swych podwładnych. Po jakimś czasie okazuję się, że Hana jest spokrewniona z generałem i że jej duszę ukryto w naszyjniku. Dlatego też obydwoje próbują obejść wszystkie zabezpieczenia, by wykraść naszyjnik. Po piętach depcze im potomek brata generała. Czego on od nich chce? Otóż, gdy przełamie naszyjnik dziewczynka umrze, wszystkie duchy wezmą go do bogactwa. Ważnym elementem historii jest też stara wierzba płacząca na cmentarzu, gdzie Seba zaproponował Hanie, że jej pomoże.
Jesteśmy w momencie, kiedy Hanie udaje się dojść wraz z Sebą do ostatniego tunelu w bazie wojskowej.
Zapraszam...
- Zostań tu – powiedziałam do Seby.
Ruszyłam
przez ciemny korytarz, kiedy usłyszałam za sobą szelest. Odwróciłam się. Serce
podskoczyło mi do gardła. Mój przyjaciel został w wielkiej komorze przy wyjściu.
Wtem moja latarka zamrugała i zgasła. Poczułam, jak dreszcz strachu przechodzi
po moich plecach. Zaczęłam szukać w kieszeni zapasowych baterii. Niestety, znalazłam
tylko zapałki. Zapaliłam jedną i poszłam dalej. Nie wiem, ile czasu poruszałam
się do przodu. Co chwila zmieniałam zapałki i parzyłam się w palce. Wpadanie w
pajęczyny i potykanie się było rutyną. Nagle zobaczyłam światło. Przyśpieszyłam
kroku i wtem… znalazłam się w wielkiej, okrągłej sali. Światło padało przez
otwór w suficie. Na środku stała zardzewiał skrzynia. Podbiegłam do niej. Tak,
to w niej kryło się to, po co przyszłam. Chciałam podnieść wieko, lecz okazało
się zbyt ciężkie. I co teraz?! Myśl! Myśl! Nagle zauważyłam srebrny klucz, leżący
kilka metrów dalej. Usłyszałam trzask. Stanęłam wpół kroku.
- Hana, ja cię nie opuszczę! –
wrzasnął Seba za moimi plecami.
- Uciekaj, uciekaj głupcze! –
odkrzyknęłam.
- Ja cię kocham! Nie pozwolę by ci
się coś stało! – ryknął.
- Bardzo piękna scena – usłyszeliśmy ochrypły
głos, po czym naszym oczom ukazał się mężczyzna w czarnej skórzanej kurtce. Był
łysy i przez całą jego twarz przechodziła groźnie wyglądająca blizna. – A teraz
do widzenia, kochasie.
Podbiegłam do Seby i osłoniłam go
przed strzałem z pistoletu. Dostałam w ramię. Ból był nie do zniesienia.
Czułam, jak wraz z krwią wypływa ze mnie życie. Osunęłam się na ziemię.
- Nie pozwolę ci umrzeć – szepnął do
mnie Seba.
- Ja nie umrę, obiecuję – odszepnęłam
płaczliwie. – Bierz skrzynię i uciekaj – zapłakałam.
Po policzku Seby przepłynęła wielka
łza.
- Nie, nie zostawię cię – załkał, po
czym zrobił coś, czego się nie spodziewałam… pocałował mnie!
W tym momencie bandzior wymierzył kolejny
strzał. Na szczęście odsunęłam od siebie Sebę.
- Bierz skrzynię i wiej! – wrzasnęłam
i opadłam bez sił.
Seba z łzami w oczach chwycił
skrzynię i ruszył z nią do wyjścia. Ja w tym czasie weszłam do umysłu dziwnego
mężczyzny. Starałam się, aby chybił wszystkie strzały. Seba wyniósł już cel
naszej ekspedycji, gdy… wrócił po mnie. Zaczęłam krzyczeć, by uciekał i przez
przypadek zerwałam połączenie. Seba chwycił mnie w talii i przytulił do siebie.
I to była ostatnia rzecz, jaką zrobiliśmy. On pocałował mnie. To było tak
przyjemne, a zarazem tak tragiczne. Oprawca wymierzył ostatni strzał. Prosto w
jego plecy. Biedak upadł, a ja na niego. Zbrodniarz wybiegł z sali, a ja…
zaczęłam płakać.
- Seba – załkałam.
- Ja – zakaszlał – zawsze będę przy
tobie.
- Nie, ty nie umrzesz – szepnęłam do
niego, a może bardziej do siebie?
- Weź to – powiedział, wyciągając zza
bluzki naszyjnik ze słońcem.
Cel naszej tułaczki. On go wziął!
Jeszcze bardziej zachciało mi się płakać.
- To tu są wszystkie duchy. U jest
twoja dusza – szepnął ostatnim tchnieniem.
- Jeśli ty umrzesz, to ja też –
powiedziałam twardo, po czym przerwałam naszyjnik. Poczułam ostre kłucie w
okolicach serca i rzuciłam się w objęcia Seby. Po chwili obydwoje leżeliśmy
martwi…
* * *
Pewnego
deszczowego dnia wiele osób zebrało się na pogrzebie dwójki pierwszoklasistów.
Ich groby ustawiono tam, gdzie ta przygoda się zaczęła – na cmentarzu pod
wierzbą płaczącą. Wielu powiadało, że ich duchy odwiedzają bazę wojskową za
pagórkiem. Nikt nie wyjaśnił śmierci dziewczyny. Czy była to magia?
Komentarze
Prześlij komentarz
Każdy komentarz dodaje więcej sensu temu, co tu robię.
Dzięki, że jesteś :)