Opowieść Mirty Fenix #17
'NIEZWYKŁE ŚWIĘTA'
Następnego
ranka Mirta obudziła się w bardzo dobrym nastroju. Zeszła do kuchni, gdzie
zastała Ginny i Harry’ego.
- Dzień dobry, Mirto – przywitał ją
Harry.
- Dzień dobry – odpowiedziała mu z
uśmiechem Mirta.
- Widzę, że masz dziś dobry humor,
co? – uśmiechnęła się Ginny.
- Mam pytanie – zaczęła dziewczynka,
siadając przy Harrym. – Mogę być u was na Wigilii?
- Oczywiście, a czemu pytasz? –
zdziwił się pan domu.
- Bo bałam się, że będziecie je
chcieli spędzić w rodzinnym gronie – odpowiedziała dziewczynka.
- Ale ty jesteś naszą rodziną –
pogłaskała ją po głowie Ginny.
- Naprawdę?
- Tak – odparł Ron, który właśnie
wszedł do pokoju.
Dziewczynka
rozpromieniła się jeszcze bardziej. Teraz była najszczęśliwszą dziewczynką na
całym świecie.
Dni zaczęły być do siebie podobne.
Zaczęły się przygotowania do Świąt. Ginny i Mirta piekły wraz z Hermioną
pierniczki, makowce i inne ciasta. Panowie zajęli się zdobyciem choinki. Cała
„rodzina” postanowiła, że spędzi ten piękny grudniowy wieczór wigilijny w swoim
gronie. I z każdym kolejny zachodem słońca było coraz mniej czekoladowych żab w
domowym składziku. Albowiem Mirta przygotowała sobie kalendarz adwentowy, jeśli
tak można nazwać zjadanie jednej czekoladowej żaby każdego wieczora. Wreszcie
nadszedł upragniony koniec słodkości – Boże Narodzenie.
- Jest już
pierwsza gwiazdka! – krzyknęła Mirta, biegnąc ku stołowi.
- No to pora
na kolędy i kolację – uśmiechnął się szeroko Ron, który od dłuższej chwili miał
ochotę coś zjeść.
Wszyscy
odśpiewali kilka kolęd i zasiedli do posiłku. Mirta nie pamiętała tak udanych
Świąt od czasu śmierci jej taty. Z każdą minutą coraz bardziej kusiły ją
prezenty, leżące pod choinką. Świąteczne drzewko mieniło się wszystkimi
kolorami. Tu i tam wisiały lukrowane pierniczki ozdoby z papieru i okrągłe bombki. Wszędzie migotały lampki
choinkowe, a na szczycie bieliła się piękna, brokatowa gwiazda. Wszystkie
potrawy pachniały nieziemsko. Nagle Harry szepnął do Mirty: „Poczekaj jeszcze
tylko chwilkę. Po kluseczkach z makiem będziesz mogła lecieć do prezentów.”
Mrugnął okiem i uśmiechnął się zabawnie. Mirta odwzajemniła uśmiech i nałożyła sobie dokładkę karpia. W tym
momencie Ginny położyła na stole upragnione kluseczki. Dziewczynka nałożyła
sobie niewielką porcję deseru. Kiedy zjadła w zastraszającym tempie, Ron wstał
i powiedział, że czas otworzyć podarunki. Mirta podbiegła do najmniejszego
pudełka i przeczytała: „Dla Harry’ego”. Wiedziała dla kogo jest ten prezent,
gdyż sama go zrobiła. Podała mu małe zielone zawiniątko i czekała na jego
reakcję. Ten przejęty otworzył pudełko i wyciągnął… piękny album na zdjęcia.
Był jakby opleciony srebrnymi nićmi i pokryty tkaniną o śnieżnobiałej barwie.
- Bardzo ci
dziękuję śnieżynko – mrugnął do Mirty. – Jak ty to zrobiłaś?
- To było
bardzo proste – wypięła pierś dziewczynka. – W czasie pełni usiadłam i zaczęłam
go robić z materiału na lalkę, gdy nagle zza chmur wyszedł księżyc. Poczułam,
jak wszy wszystkie problemy odpływają ode mnie i zobaczyłam w lustrze, że moja
skóra staje się biała i świeci, a włosy jakby posrebrzyły się. Moja bluzka
zmieniła się w piękną suknię z prześlicznej śnieżnobiałej tkaniny. Nagle przez
przypadek potrąciłam wazon z kwiatami. Chciałam go chwycić, ale tylko zrzuciłam
moją robótkę. Wtedy dotknęłam ją palcami i ona… ona zmieniła się w prześliczny
album. Podoba ci się? – spytała na koniec dziewczynka.
- Bardzo mi
się podoba, jest prześliczny – uśmiechnął się szeroko Harry.
- Czyli, kiedy
byłaś szczęśliwa, stworzyłaś piękny album? A kiedy czułaś się smutna i zła,
przylecieli dementorzy? – spytała nagle Hermiona.
Wszyscy obrócili głowy w kierunku
Hermiony. Ona miała rację!
- Czyli kiedy
jestem szczęśliwa „robię” dobre rzeczy? Cuda? A kiedy jestem zła lub smutna,
przyciągam nieszczęścia? – spytała Mirta.
- Tak. Chyba
tak – przytaknęła Hermiona.
Mirta podniosło kolejny prezent, tym
razem w fioletowym papierze ozdobnym. Był on dla Hermiony i była w nim książka
o historii wampirów. Ron otrzymał sweter od swojej mamy i wiele, wiele rzeczy
związanych z Quidditchem. Ginny znalazła w swych prezentach wiele rzeczy dla
maluszka bądź dla mamy. Prócz księgi Hermiona dostała całą gamę innych powieści
bądź książeczek. Największy prezent otrzymał Harry, czyli kilkanaście kociołków
i środki czyszczące lub pielęgnujące dla swojej Błyskawicy. Mirta zaś
najbardziej ucieszyła się z lalki w ślicznej różowej sukience.
Wszyscy zrobili sobie wspólne zdjęcie i
usiedli przy kominku. Nagle Mirta powiedział, że musi iść do łazienki. Kiedy
tylko wstała, otworzyło się okno i wiatr zgasił ogień w palenisku. Dziewczynce
zaczęło robić się słabo i zauważyła białego patronusa, który stał tuż przed nią.
Usłyszała, jakby za ścianą, jak dorośli krzyczą do niej. Ona jednak upadła w
przepaść, a w rzeczywistości na podłogę…
* * *
Dokoła panował mrok. Wszędzie było
pełno bielusieńkiego śniegu. Mirta postąpiła kilka kroków i zorientowała się,
że stoi przy czyimś oknie. Zaglądnęła do skromnie urządzonego wnętrza. W
malutkim pokoiku stała stara kanapa i kilka regałów z książkami. Za sofą
umieszczono stół z każdym krzesłem od innego kompletu. Tuż obok drzewka
siedział chłopak mniej więcej w wieku Mirty. Miał czarne włosy i piękną twarz. Nagle
do pomieszczenia weszła wysoka kobieta, opierając się o laskę. Usiała w fotelu.
Byłaby naprawdę ładna, gdyby nie fakt, że wyglądała na bardzo zmęczoną; jakby
życie jej nie oszczędzało.
- Kochanie
możesz otworzyć prezent – powiedziała chrapliwie do chłopca.
Ten szybko
rozerwał papier ozdobny i wyciągnął z pudełka po butach zestaw żołnierzyków.
- A kiedy
zobaczę tatę? – spytał mały.
- Słyszałam,
że nie zobaczysz go jeszcze przez wiele lat – odpowiedziała mama. – Dopiero,
kiedy dowiemy się wszystkiego.
- Więc
niedługo mnie stąd wezmą?
- Tak, ale
pamiętaj, że cię kocham. Nie ważne, co musisz zrobić. I pamiętaj, kto jest ci
potrzebny? – spytała mama, jak pani przy tablicy.
- Mój kuzyn,
może kuzynka. Tak czy siak, Dziecko Słońca i Księżyca – odpowiedział,
rozsypując swój prezent po podłodze.
Co widziała Mirta?
Kim jest ten chłopak?
Po co mu Mirta?
Kiedy napiszę i przyjdzie właściwa pora, dowiecie się tego...
Diamentowa Róża
[prawa autorskie zastrzeżone]
---------------------------------------------------------
Udało mi się opisać Święta. Wszystkie potrawy i obrzędy, które opisałam wyglądają mniej więcej tak samo u mnie w domu. Mam nadzieję, że Wam się podoba motyw patronusa, który przewija się przez całą naszą opowieść (nie całą, ale w większości :)). Pozdrawiam :)
Komentarze
Prześlij komentarz
Każdy komentarz dodaje więcej sensu temu, co tu robię.
Dzięki, że jesteś :)