Sen #9
'TRZY ZIEMNIAKI'
Stałam
przed lustrem. Było wielkie i pozłacane. Patrzyłam w swoje oczy. Były takie
smutne i zmęczone. Jakby przez tydzień nie zamknęły się. Ale ja nie czułam nic.
Jakby wszystko ze mnie uleciało. Nie było niczego. Dopiero po chwili zorientowałam
się, że mam na sobie długą do ziemi różową suknię, pobrudzoną krwią.
-
Poszukaj tego w sobie – powiedziałam do lustra. – Nie patrz tak na mnie. Wiesz,
że zrobiłam to, co musiałam.
Otworzyłam
oczy. Oślepiło mnie światło. Czyli jednak żyłam. Poruszyłam palcami. Podniosłam
się na łokciach. Wbrew pozorom wymagało to dużego wysiłku. Dysząc, usiadłam.
Spuściłam nogi na białą podłogę i zakryłam twarz dłońmi. Cała się trzęsłam i
ciężko mi było oddychać. Po chwili wstałam, ale zaraz oparłam się o ścianę. Nie
miałam w ogóle siły. Opierając się o mur, podeszłam do drzwi i otworzyłam je.
Już chciałam iść w stronę schodów, gdy coś w mojej głowie huknęło. Chwyciłam
się poręczy i powoli schodziłam schodek po schodku, aż doszłam na pierwsze
piętro. Tuż obok schodów znajdowała się jadalnia. Zauważyłam światło i ruszyłam
w tamtą stronę. W środku siedziały trzydzieści dwie osoby. Byli wszyscy. I ci,
których wcześniej nie było, i ci, którzy byli od początku tego niezwykłego
dnia. Brakowało tylko… Seby. Siedzieli przy stołach ułożonych w wyspę. Każdy
miał przed sobą kubeczek z jakimś płynem. Panował gwar. Wszyscy rozmawiali.
Nagle Milena zauważyła mnie i wszystkich uciszyła jednym krzyknięciem.
-
Hana! Nic ci nie jest? – spytała?
-
Nic. Mam tylko pewien pomysł. Gdzie Seba? – spytałam nagle.
-
Poszedł do łazienki… - zawiesiła się Kasia. Już
pół godziny temu…
„Czyli
spałam dosyć długo.” – pomyślałam.
-
Eh – westchnęłam. – To tak. Która godzina?
-
Druga trzydzieści – odpowiedziała Netka.
-
To jeszcze dziś trzeba wypełnić plan – powiedziałam cicho sama do siebie i
usiadłam koło Kame. – Mam pomysł, jak sobie radzić. Ale najpierw kilka pytań.
Jedliście już coś?
-
Rika i Netka przygotowały obiad i szykują już kolację – odpowiedział Gordon.
-
Jest już prąd?
-
Tak. Zasila kuchnię i salę informatyczną.
-
To skąd światło w gabinecie higienistki? – zdziwiłam się.
- Nie wiem. Przypuszczam, że widziałaś światło
słoneczne – wyjaśnił Radek.
-
A da się zasilić jeszcze inne
pomieszczenia?
-
Jasne. Jeśli ktoś będzie siedział przy tym urządzeniu i pilnował to może nawet
całą szkołę zasilać.
-
To dobrze. Plan jest taki – zaczęłam. – Dziś idziemy pięcioosobowymi grupkami
do swoich domów i zabieramy wszystko, co się może przydać, czyli ubrania,
jakieś proszki do prania, lekarstwa, latarki i wszystkie inne rzeczy. Ustalamy
kto z kim, gdzie i na ile idzie. Osoby, które nie mają przy sobie klucza do
domu lub mieszkają poza miastem zostają tu. Każda grupka bierze jeden lub dwa telefony
i kontaktuje się z centralą, czyli wyznaczonymi osobami, która będzie w
sekretariacie. Wypuszczamy jednocześnie dwie grupki, może trzy. Reszta w tym
czasie szykuje szkołę tak, by dało się w niej mieszkać. Innymi słowy część
zbiera jedzenie ze sklepów, inni układają na jadalni stoły, jeszcze inni
przygotowują prowizoryczne sypialnie w
wyznaczonych klasach. No i jest jeszcze jeden problem. W szkole nie ma
prysznica ani nic w tym stylu. Myślę, że chłopcy wymyślą coś prowizorycznego.
To co, są pytania?
Nastała
cisza. Wszyscy patrzyli na mnie po czym nastąpiły oklaski. Uciszyła je Kame.
-
To zaczynamy. Wyznacz kto, co ma robić i tak dalej.
-
Chwila – popatrzyła na nią nagle Netka. – Hana, ile ziemniaków?
-
Ze trzy – odpowiedziałam, uśmiechając się blado. – W czasie, kiedy ja będę
wszystko robić, wy zastanówcie się, co jest potrzebne i napiszcie na kartce
swoje imię i nazwisko oraz adres. Trzeba wszystko pogrupować.
Diamentowa Róża
[prawa autorskie zastrzeżone]
--------------------------------------------------------------
Jak widać Hana nieźle sobie radzi. Ciekawe skąd ma takie pojęcie o sytuacji.
Ja Wam minęła przerwa świąteczna? Dla mnie powrót do szkoły jest niezłą kwarantanną. A jak jest u Was?
Pozdrawiam :)
Komentarze
Prześlij komentarz
Każdy komentarz dodaje więcej sensu temu, co tu robię.
Dzięki, że jesteś :)