Dwie Dusze #62
"MIŁOŚĆ"
- Wierzysz w cuda? – spytałam. Miało zabrzmieć wesoło, ale
nie wyszło.
- Tak, wierzę – powiedział jakby zamyślony, po czym zrobił
pauzę. – Wierzę, odkąd cię poznałem.
- Jak to? – przełknęłam ślinę. Trochę dziwnie zabrzmiały jego
słowa.
- Ubierz się. Wszystko wyjaśnię ci na spacerze – uśmiechnął
się i wstał. – Za dziesięć minut widzimy się przed twoim pokojem – oznajmił,
zbiegając po schodach.
Wyszedł, a ja powoli podniosłam się z podłogi i sięgnęłam do szafy, w której znalazłam białe futro. Było piękne: połyskiwało jak śnieg. Do tego na samym dnie wielkiego mebla znajdowały się czarne kozaki, sięgające kolan. W komodzie leżała puchata czapka i wełniany szal. Zabawnie wyglądałam w tej kreacji. Zeszłam po schodach. Tis już czekał na mnie u moich drzwi, które pojawiły się tu jakiś czas temu. Miał na sobie brązowe, dopasowane futro, takie buty jak ja i czerwony, gruby szalik. Nie nosił czapki. Jaki facet zhańbił by się jej noszeniem.
Seba –
powiedział mi głos w mojej głowie. On zawsze miał ją na głowie.
- Ładnie wyglądasz – przerwał moje rozmyślania mój
nauczyciel.
- Dzięki – uśmiechnęłam się smutno.
- Pokarzę ci jak piękny jest las dookoła Zamku. No, chodź –
chwycił mnie za ramię i poprowadził do schodów, prowadzących do Białej Sali.
Od jakiegoś czasu Zamek wyglądał
już jak zwykła budowla. Były tu drzwi, zwykłe korytarze i klatki schodowe.
Podobno zostało kilka magicznych przejść, ale nawet stary Callidus nie znał
wszystkich. Przeszliśmy przez kilka przejść i trafiliśmy do wielkich,
drewnianych wrót. Musiały być ciężkie. Zastanawiałam się jak je otworzymy.
Pewnie Tis użyje jakiegoś zaklęcia. Jednak okazało się, że w wielkich wrotach
znajdują się zwykłe drzwi, z którymi nie mieliśmy problemu.
Wyszliśmy. Uderzył mnie chłód i
mroźny zapach powietrza. Idealnie czystego powietrza, takiego bez miejskiego
smogu, pyłów i wszystkich zanieczyszczeń.
- Pięknie pachnie, prawda? – spytał Tis, zadowolony.
Pokiwałam tylko głową.
Poprowadził mnie po długich
kamiennych schodach i ścieżce do lasu. Tu było już zupełnie inaczej. Cieplej i
dominował zapach żywicy. Wielkie sosny i jeszcze większe, teraz bezlistne,
drzewa liściaste wydawały się sięgać nieba.
- Ale tu ślicznie – szepnęłam.
- To prawda, ale latem jest jeszcze piękniej.
- Mnie się podoba zimą. Często tu przychodzisz?
- Nie, teraz nie. Kiedyś bywałem tu prawie codziennie – jakby
posmutniał.
- Czemu już tak nie jest?
- Kiedyś, czyli jakieś trzy, może cztery lata temu, miałem
dodatkowy powód, by tu przychodzić.
- Mogę wiedzieć jaki?
- Eh… - westchnął. Ścieżka już dawno zniknęła pod grubą
warstwą śniegu. – Wiesz… kiedyś byłem zakochany. Ona uczyła walki się w Twierdzy,
która jest niedaleko stąd. Była elfką. Spotykaliśmy się jakby… nielegalnie. Osobom
z Twierdzy nie wolno spotykać się z osobami z Zamku, wiesz o tym. To były
piękne czasy – zakończył.
- No, właśnie. Dlaczego „były”? – nie dawałam za wygraną.
- Nie byłem najlepszym uczniem. Miałem wiele problemów z
zaklęciami. Mój nauczyciel, czyli Callidus, zadawał mi bardzo wiele dodatkowej
pracy, bym w końcu się nauczył czarować. Nie szło to w parze z nocnymi wypadami
do lasu. Miałem coraz mniej wolnego czasu i byłem coraz bardziej zmęczony.
Poświęcałem jej za mało czasu. Skończyliśmy szkołę dwa lata temu, tego samego
dnia. Pobiegłem do niej, by wszystko wytłumaczyć. Jednak… okazało się, że
znalazła inną, lepszą drugą połówkę. Zamieszkali razem daleko stąd. Podobno
dobrze im się wiedzie. Mają małego synka. To… - łza popłynęła po jego policzku.
Miałam ochotę go przytulić.
Diamentowa Róża
[prawa autorskie zastrzeżone]
-----------------------------------------------
Dziś pierwszy dzień ferii (przynajmniej dla mnie i tych, którzy są w pierwszej turze)! Życzę wszystkim dobrej pogody :)
Pozdrawiam :)
Dziś pierwszy dzień ferii (przynajmniej dla mnie i tych, którzy są w pierwszej turze)! Życzę wszystkim dobrej pogody :)
Pozdrawiam :)
Komentarze
Prześlij komentarz
Każdy komentarz dodaje więcej sensu temu, co tu robię.
Dzięki, że jesteś :)