Opowiadania i sceny bez ładu i składu #5 - dalsza część "Podwójne Ja"
Nagle
słyszę kroki. Szybko wrzucam warzywo i nóż do zlewu, robiąc przy tym sporo
hałasu. Chowam się do szafki pod zlewem. Serce wali mi jak szalone. Ktoś
wchodzi do kuchni i krzyczy z przerażenia. To męski głos. Znam go.
-
Megan?! – woła głos. – Gdzie, u licha, jesteś?!
-
Tu – szepczę i wychodzę z mojej kryjówki. Koło zlewu stoi chłopak z
postawionymi na żelu czarnymi włosami. Jego oczy są błękitne i błyszczące.
Jakim prawem to on je odziedziczył? Jest wysoki i umięśniony.
-
Co tu się stało? – pyta, jakbym była małym dzieckiem.
-
Nie wiem, znalazłam ją taką w lodówce – odpowiadam zgodnie z prawdą.
-
Dobra, a połknęłaś leki?
-
Nie, po co? – oburzam się.
-
Megan, czemu od razu tak startujesz? – pytam.
-
Masz je zażyć – kończy dyskusję mój brat.
-
Jak było na randce? – pytam, podchodząc do półki z lekarstwami. Biorę dwie
szklane tuby z napisem „Megan”. W jednej są niebieskie tabletki, a w drugiej
różowe. Biorę szklankę z sokiem i pierwszą pastylkę. I tak jej nie łykam, a
chowam pod językiem. Przecież wiem, że to tylko placebo, które ma na celu
wmówić mi, że ta druga Megan szybciej zniknie. Ta, akurat!
-
Do kitu – wzdycha Eric, bo tak ma na imię mój braciszek. – Sam jest całkiem
spoko dziewczyną, ale nie powiedziała, że nie lubi włoskiej kuchni, a ja jak
głupek zarezerwowałem stolik właśnie we włoskiej restauracji! – uderza pięścią
w stół. Tabletka jest słodka i już prawie się rozpuściła.
-
A pytałeś ją, czy lubi pizzę lub makaron? – pytam.
-
No… nie… - przyznaje i przejeżdża otwartą dłonią po twarzy.
-
Na następny raz spytaj, nie wyjdziesz na idiotę – podpowiadam. „On i tak zawsze
był, jest i BĘDZIE idiotą!” – krzyczy w głowie druga Megan.
-
Dobry pomysł. Dziękuję, Megan – uśmiecha
się. Spogląda na sałatę i wzdycha. – Jak to się tu mogło znaleźć? I co z tym
zrobimy?
-
Nie wiem i nazwiemy, by nie mówić ciągle „to” lub „sałata”. Skoro krwawi,
powinna mieć imię – odpowiadam. Eric wytrzeszcza na mnie oczy, ale jest
przyzwyczajony do moich niecodziennych pomysłów.
-
To co proponujesz? – pyta, jakby cała ta sytuacja była zwykłym wybieraniem,
którą pizzę zamówimy.
-
Sam! – wrzeszczę.
-
Megan, proszę, nie – uderzam się w łokieć. – Lepiej będzie Stella.
-
Jak tam chcesz… - wzdycham.
-
Dobra, to skąd się wzięła ta… Stella? – pyta mój brat. „Łykam” drugą tabletkę.
-
Nie wiem.
-
A sprawdzałaś już dom?
-
No… nie… - uciekam od niego wzrokiem. Rzeczywiście, jestem idiotką. Czemu o tym
nie pomyślałam?
-
To ty sprawdź górę, a ja parter – mówi Eric. Od razu przytakuję i ruszam w
stronę schodów.
Nie mam siły pisać dalej... jutro kolejna część!
Diamentowa Róża
[prawa autorskie zastrzeżone]
Komentarze
Prześlij komentarz
Każdy komentarz dodaje więcej sensu temu, co tu robię.
Dzięki, że jesteś :)