Opowiadania i sceny bez ładu i składu #6 - dalsza część "Podwójne Ja"
Na
górze jest taki sam korytarz, ściany pokryte drewnianą boazerią, a na podłodze
dywan w dziwne wzory. Na końcu jest okno, a pod nim mały stolik. Wyglądam na
dwór i widzę las. Wchodzę w pierwsze drzwi po lewej, do sypialni rodziców.
Zapalam światło. Ściany są w kolorze kawy z mlekiem. Wszędzie roznosi się
zapach świec zapachowych, które mają imitować ciasteczka. Naprzeciw drzwi są
okna, a pod nimi znajduje się łóżko. Na lewo widzę toaletkę mamy i dwie szafy,
na prawo biurko taty z komputerem, biblioteczkę i drzwi do malutkiej łazienki.
Nikogo tu nie ma. Stukam w drzwi łazienki i wchodzę. Tu każdy centymetr jest
wykorzystany, kolorystyka taka sama. I też ani żywej duszy. Ruszam do pokoju
Erica. Tu jest zupełnie inaczej. Ściany całe w graffiti, łóżko na antresoli z
pościelą w dziwne napisy, wszędzie bałagan, a w rogu stoi perkusja i gitara
elektryczna. W królestwie popularnego przystojniaka, na którego lecą wszystkie
laski, również posiada łazienkę, ale do niej nawet boję się zaglądać.
Zostały
mi dwa pokoje: biuro i moja sypialnia. Ruszam do biura. To najmniejsze
pomieszczenie na całym piętrze, nie licząc łazienek. Mieści się tu specjalny
stół do szkicowania i półka z różnymi brulionami, segregatorami, cyrklami,
linijkami i innymi przyrządami do rysowania. Z okna widać ulicę. Nie lubię tego
widoku. Tu również nie ma rodziców.
Teraz
mój pokój: ostatnie drzwi po lewej. Gdy je otwieram, widzę drabinę, która
prowadzi na strych. Na górze czeka mnie pomalowany na biało duży pokój ze
ścianami pod kątem. W rogu stoi wielkie łóżko z poduszkami z kwiatowym motywem.
Jest tu też biurko, szafa, komoda, regał z książkami i innymi bibelotami, trzy
fotele i mały stoliczek, gdybym chciała przyjmować gości. Jednak ja nie mam
przyjaciół czy znajomych. Nie mam tego nikomu za złe i nie dziwię się. W
miejscu jednej ściany znajdują się lustra weneckie. Wyglądają jak okna, ale z
zewnątrz ich nie widać. Tu również nikogo nie ma. Kładę się na łóżku. Chce mi
się płakać. Nie wiem czemu, tak po prostu. Nagle dostrzegam na stoliczku
kartkę. Zdziwiona podchodzę i zaczynam czytać napis na niej:
Córciu,
nie bój się, nic nam nie jest.
Musicie
jednak na siebie uważać. Skontaktuj się z chłopakiem o imieniu John. Spotkasz
go dziś o północy w lesie za naszym domem.
Nie
mów nic bratu.
Mama
Diamentowa Róża
[prawa autorskie zastrzeżone]
Przepraszam za spóźnienie :*
CDN
Bardzo ciekawe. Chętnie będę zaglądać częściej. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie http://drogadospelnienia.blog.pl/
Bardzo ciekawe :) Na pewno jeszcze tu wróce :)
OdpowiedzUsuńZapraszam również do odwiedzin mojego bloga http://drogadospelnienia.blog.pl/ Pozdrawiam