Dwie Dusze #57
"KOSZMAR SENNY"
Hana
Hana
Podniosłam
się szybko na łokciach z krzykiem na ustach. To był przerażający sen. Nie lubię
takich. Jeszcze chwilę się trzęsłam i głęboko oddychałam. Przyzwyczaiłam się
już do tego, że co noc śni mi się Seba, ale… tym razem był z Andreą. Miała na
sobie swoją różową, potarganą suknię i ten przerażający makijaż…
Wstałam i poszłam do łazienki, po drodze
chwytając świeżą, niebieską sukienkę w grochy. Zielony dywanik, przypominający
zapachem i dotykiem trawę, przesuwał się wraz ze mną, gdy podchodziłam do
wanny.
- Cześć,
jelonku – uśmiechnęłam się i zawiesiłam ręcznik na porożu namalowanego na
ścianie zwierza. – Jak wam minęła noc? – spytałam kolejne dzieło, czyli dwa
jeże i cztery błękitne ptaki.
Rzuciłam ubrania na krzesło i nalałam
przy użyciu telekinezy wodę do wanny. Dolałam olejku lawendowego i wskoczyłam
do cieplutkiej kąpieli. Słońce na suficie raziło mnie swoim blaskiem. Nadal nie
mogłam uwierzyć, że odkąd tu jestem, nauczyłam się rozmawiać z obrazami i
dostrzegać takie rzeczy. Do teraz pamiętałam swoją pierwszą wyprawę do
łazienki. Już wtedy była przyjemna, a teraz jeszcze lepsza. Gwizdałam do
ptaszków i głaskałam małego liska. Z każdym dniem coraz bardziej lubiłam Zamek,
chociaż było tu dużo nauki. Kto by pomyślał, że minęło już dwadzieścia dni,
odkąd ostatni raz widziałam Sebę. Brakowało mi go i to bardzo. Jednak
wiedziałam, że niedługo znów się zobaczymy.
Wyszłam z wanny, wytarłam się, a ptaszki
wyfrunęły ze ścian i nałożyły na mnie milutki szlafrok. Jednego pogłaskałam po
główce i zaczęłam suszyć włosy, pomagając sobie zaklęciem. Już po chwili byłam
sucha, ubrana i pachnąca. Czułam się jak księżniczka.
Szybko
zbiegłam na parter mojego pokoju, gdzie znalazłam śniadanie. Jak każdego dnia
były to dwa omlety z jakimiś dziwnymi roślinami, których nie znałam.
Spałaszowałam posiłek w błyskawicznym tempie. Teraz miałam tylko czekać na
Tisa. Z tyłu głowy cały czas miałam ten dziwny sen. Podeszłam do regału na książki,
szukając sennika, którego kazał mi co rano używać Callidus. Znalazłam go, ale
nie mogłam sprecyzować o czym była ta mara. Z rezygnacją odłożyłam wolumin na
swoje miejsce. Gdy już miałam z powrotem usiąść na łóżku, rzuciła mi się w oczy
oprawiona w czarną skórę wielka księga ze srebrnym piórkiem na grzbiecie.
Leżała na jednej z wyższych półek. Podstawiłam sobie krzesło i stanęłam na
palcach. Musiałam jeszcze wyciągnąć ręce, by ją chwycić. Była tak gruba, że
ledwo objęłam ją dłońmi. Powoli, ostrożnie wysuwałam ją z półki. Jednak
przeliczyłam się z jej ciężarem – była o wiele cięższa. Pociągnęła mnie do
tyłu. Spadłam na plecy, robiąc przy tym sporo hałasu.Diamentowa Róża
[prawa autorskie zastrzeżone]
-------------------------------------------------------------------------
Już niedługo Święta ^^ Wy też tak lubicie ten czas, jak ja?
Jak pewnie zauważyliście, blog przeszedł mały "remont". Postanowiłam nadać mu bardziej świąteczny wygląd. Napiszcie, czy mi się udało :)
Pozdrawiam :)
Komentarze
Prześlij komentarz
Każdy komentarz dodaje więcej sensu temu, co tu robię.
Dzięki, że jesteś :)