Opowiadania i sceny bez ładu i składu #14 - dalsza część "Podwójne Ja"

- Nic ci nie jest? – pyta, a ja wymownie wskazuję mu ramię.
- Wiesz co, nie. Tylko zostałam zaatakowana, postrzelona i ogółem nieźle poturbowana. Nie, można to porównać do oberwania poduszką – dramatyzuję. Nienawidzę drugiej Megan!
- Przepraszam – szybko się reflektuję. – Boli cię coś? Dasz radę wstać?
- Myślę, że dam radę – uśmiecha się, a ja odwzajemniam gest. Jednak jego uśmiech szybko blednie i przeradza się w wyraz bólu i strachu. John kładzie rękę na klatce piersiowej , zaczyna szybciej oddychać, a na jego czole pojawiają się krople potu.
        Rozpinam jego bluzę i podwijam koszulkę. Jedno z żeber przebiło skórę i złamana, goła kość odbija światło księżyca. Mam ochotę zacząć krzyczeć i płakać. Boję się go ruszać. Nie mamy wyjścia. Nie zostawię go. Mogłabym pobiec po brata. Ale jeśli te zdziry się obudzą…
        Zdejmuję kurtkę i robię z niej opaskę uciskową. Sprawdzam czy nie ma w kieszeni telefonu, bo ja oczywiście nie mam własnego, bo „po co mi on”. Jest! Jest! Wybieram nasz numer domowy.
- Eric, odbierz. Odbierz! – szeptam. Niestety, mój brat nie działa na fale mózgowe. Idiota.
        Nerwowo wypuszczam powietrze. Co robić? Co robić? No, do cholery, co robić?!
        Wiem! Wiem!
- Poczekaj – mówię do niego i szybko podbiegam do Rowana, który jest chudszy od Szóstki. Ma na sobie czarny płaszcz, który szybko mu ściągam. Wracam do rannego.
- John, teraz mnie uważnie posłuchaj. Na trzy musisz podnieść trochę swoje ciało, bym mogła włożyć pod ciebie płaszcz. Rozumiesz? – pytam. Kiwa lekko głową.
- Postaram się – syczy z bólu. Wtedy do mojej głowy wpada kolejny pomysł.
- Zawieś mi ręce na szyi. Postaraj się na nich utrzymać – znów kiwa głową, a ja klękam. Po chwili wszystko jest gotowe. – Raz… dwa… trzy!
        John z całej siły podciąga się na rękach, a ja w mgnieniu oka rzucam pod niego płaszcz. Rozrywam szalik na dwie części i przytwierdzam go nimi do płaszcza. Jeden koniec przyczepiam do rąk Johna, a drugi do guzików okrycia.
- To może zaboleć – zastrzegam i pociągam za kołnierz ubrania oprycha. Jednak od razu się przewracam  i cicho przeklinam. Cholerne ramię!
- Spokojnie. Próbowałaś – szepta John.
- Ja się nie poddam – odpowiadam i próbuję ponownie z identycznym skutkiem. I jeszcze raz. Zmęczona podchodzę do Sixa i zabieram mu szal. Zawiązuję go na ramionach mojego nowego znajomego. – Wiesz, że będzie bolało? – pytam.
- Wiem, choć mam nadzieję, że krótko.
- Raz… dwa… trzy! – krzyczę i zaczynam ciągnąć mężczyznę jedną ręką. Udaje się.
        Drugie ramię boli jak cholera, czuję wbijające się we mnie ostrza mrozu. Jesteśmy już w trzech-czwartych drogi. Ciałem Johna co chwilę rzuca na boli. Jęczy. Ja płaczę. Nie umiem powstrzymać łez. Co chwilę przeklinam, co chwilę się potykam, co chwilę łykam nową łzę.
- Czemu płaczesz? Tak cię boli ramię? – pyta po chwili John.
- Nie. Nie wiem – odpowiadam. Czuję, że za chwilę nie będę płakać, a ryczeć, wręcz wyć.
- Dziękuję ci – szepcze.
- Za co? Za wpakowanie w kłopoty? – staram się zaśmiać, ale tylko krztuszę się spazmami płaczu.
- Za to, że mi pomagasz. A w tarapaty sam się wpakowałem – mówi i nagle syczy na kolejnym korzeniu.
- Spokojnie, już blisko – uspokajam go… albo siebie. – Już widać dom.
        Aż do bramy nie odzywamy się do siebie. Otwieram furtkę i wciągam Johna na teren posesji. Tu go zostawiam i biegnę pędem do drzwi. Walę w nie pięściami i nawołuję Erica. Co chwilę używam dzwonka. On jednak nie otwiera.
- ERIC! – drę się na całą okolicę.
        Nagle drzwi otwierają się z impetem. Stoi w nich Eric w samej podkoszulce. Nie jest zaspany, co mnie niepokoi. Na mój widok otwiera usta w niemym krzyku. Już chce się o coś spytać, ale jestem szybsza.

- Pomóż mi, ośle i łaskawie wnieś do domu tego pana przy furtce!

Diamentowa Róża
[prawa autorskie zastrzeżone]

CDN?

Komentarze

Przeczytaj też...

Ed Sheeran - Galway Girl - tłumaczenie pl

lil happy lil sad - Let me die - tłumaczenie PL

Maroon 5 - Girls Like You ft. Cardi B - tłumaczenie PL