Opowiadania i sceny bez ładu i składu #20 - dalsza część 'Harry Potter - Historia Hany Silversun'
źródło |
Wtedy
do łazienki wszedł nauczyciel eliksirów.
-
Co się tutaj stało? – zdziwił się. – Co tu robisz, panno Silversun? To męska
toaleta.
-
Ja… - zaczęłam. Wszystkie sensowne kłamstwa nagle uleciały mi z głowy.
-
Ja panu profesorowi wszystko wyjaśnię – przerwał mi ślizgon, powoli podnosząc
się z ziemi. Musiał chwycić się umywalki. – Przyszedłem tutaj… za potrzebą.
Pośliznąłem się na tej śliskiej podłodze i uderzyłem głową w umywalkę – pokazał
na rozcięcie nad brwią. – Pośliznąłem się jeszcze raz i wylądowałem na ziemi.
Wszystko mnie bolało, nadal boli.
-
Usłyszałam krzyk, więc postanowiłam pomóc – kontynuowałam tę wyssaną z palca
historyjkę. – Na korytarzu nie było nikogo, a chciałam sprawdzić, co się
dzieje. Zastałam Malfoya na podłodze, trzymającego się za głowę. Postanowiłam,
że kiedy trochę przestanie go boleć i otrząśnie się po upadku, zaprowadzę go do
skrzydła szpitalnego.
Snape popatrzył na Draco. Znam ten jego
wzrok zastanawiał się czy używać legilimencji czy nie. Raczej zrezygnował, za
krótko utrzymywał kontakt wzrokowy.
-
Dobrze – powiedział w końcu. – Panno Silversun, proszę zaprowadzić pana Malfoya
do skrzydła szpitalnego.
Czekał, aż wezmę swoją torbę i pozwolę
Draco podeprzeć się na mnie. Musiało to komicznie wyglądać, bo jestem od niego
sporo niższa. Wyszliśmy z łazienki, a za nami Snape. Czułam jego spojrzenie na swoich
plecach aż do zakrętu korytarza. Po dłuższej chwili ciszy on odezwał się pierwszy.
-
Może jakieś dziękuję? – spytał.
-
Dzięki. Co mam zrobić?
-
Hm… ciekawe ile dasz radę zrobić, by kryć swojego chłopaka… - uśmiechnął się.
-
To nie mój chłopak, przyjaciel. W życiu nie byłabym dziewczyną Harry’ego –
powiedziałam zgodnie z prawdą. Nigdy nie byłam zakochana w Harrym. Ogółem,
nigdy nie byłam zakochana.
-
A wydawało mi się…
-
To źle ci się wydawało – przerwałam mu. Już Hermiona bardziej pasowała na
dziewczynę Harry’ego.
-
No, okej. To zobaczymy co dasz radę zrobić, by twój kumpel nie miał kłopotów.
-
No, mów czego chcesz. I podsuń ramię trochę w prawo. Ciężki jesteś do
prowadzenia – stwierdziłam.
-
A więc… przez jakiś czas… nieokreślony… codziennie po obiedzie będziesz chodzić
ze mną na spacer – aż się zatrzymałam.
-
Co? – nie mogłam uwierzyć.
-
Wiesz, jeśli nie, to mogę wymyślić coś innego… - mówił teatralnie.
-
Dobra, może być – znów mu przerwałam. – Ale przez maksymalnie miesiąc.
-
To nie ty tu dyktujesz warunki.
Wywróciłam oczami. Byliśmy już przed
skrzydłem szpitalnym. Pomogłam Draco usiąść na łóżku. Pani Pomfrey szybko zabandażowała
mu głowę i podała jakieś leki. Kazała mu zostać na noc w skrzydle. Oboje
podziękowaliśmy. Położył się na łóżku i westchnął. Usiadłam w nogach.
-
Jednaj rzeczy nie rozumiem – zaczęłam. – Albo raczej dwóch. Po pierwsze,
dlaczego chcesz chodzić ze mną na spacery? I jeszcze tak długo? Z naszej
rozmowy wywnioskowałam, że będzie to ponad miesiąc. Dlaczego?
-
Nie chcę przebywać tylko ze ślizgonami. Przyda mi się odmiana – założył ręce za
głowę. Jego tłumaczenie zupełnie mnie nie przekonało, ale zdecydowałam się nie
drążyć tematu. – A co po drugie?
-
Po drugie, dlaczego tak łatwo się zgodziłeś? Zawsze mi się wydawało, że między
tobą, a Harrym panuje wieczna wojna, a teraz go kryjesz. To… trochę dziwne.
-
Zgodziłem się, bo miałem ochotę. Mam zmienić zdanie?
-
Przepraszam, ale musicie się już pożegnać – przerwała nam rozmowę pani Pomfrey.
Może i dobrze, że to zrobiła.
Pożegnałam się z Draco, jeszcze raz podziękowałam
pielęgniarce i wyszłam. Od razu ruszyłam do dormitorium Gryffindoru. Miałam
sporo do przemyślenia. Diamentowa Róża
[prawa autorskie zastrzeżone]
Uwielbiam ff o HP, a twój jest naprawdę świetny <3
OdpowiedzUsuń