Opowieść Mirty Fenix #7

'FANTASTYCZNY ŚWIAT'
         Następnego dnia słońce wzeszło nad Londynem. Mirta siedziała na schodach prowadzących do domu ciotki. Miała na sobie stary wytarty płaszcz i kuse podziurawione spodnie. Na stopy założyła sandały w opłakanym stanie. Jej natapirowane włosy rozwiewał wiatr. Cała była pobrudzona popiołem. Na twarzy miała kilka zadrapań, a na dłoniach stare bandaże, które kryły poparzenia po pożarze. Dziewczynka czekała na wyrok swej ciotki, ale wiedziała, że sprawa jest już przesądzona – ciotka ją gdzieś wywozi. Obok niej bowiem leżała bardzo stara i wysłużona walizka ze skóry. Były w niej najpotrzebniejsze rzeczy, takie jak szczoteczka do zębów, czy skarpetki. Prócz nich dziewczynce udało się przemycić książki i misia.  
         Nagle drzwi otworzyły się i wyszła przez nie ciotka Harriet. Tuż za nią szedł Roger. Schodząc po schodach chwycił walizkę i pokazał Mircie, by wstała. Dziewczynka posłusznie zeszła za nimi po schodach. Po chwili wszyscy siedzieli w samochodzie. Przez całą drogę Mirta rozmyślała o tym, co ją czeka. Chyłkiem spojrzała na zegarek ciotki, która siedziała przed nią. Zbliżała się siódma rano. 
         Po jakimś czasie zajechali przed dworzec kolejowy. Wszyscy wysiedli. Ciotka zaprowadziła dziewczynkę na jeden z peronów. Tuż obok niej Roger postawił tobołek.
- Słuchaj mnie uważnie – powiedziała ciotka do Mirty. – Teraz będziesz tu siedzieć puki ktoś się tobą nie zainteresuje. Nie odzywaj się do nikogo. Udawaj bezdomną. Nie przyznawaj się, że jesteś ze mną spokrewniona, jasne? W ogóle myśl, że nie masz rodziny. W razie czego chodź sobie, gdzie chcesz. Już mnie nie obchodzisz. No, zrozumiano?
         Mirta przytaknęła. Ciotka odeszła wraz z Rogerem. Mirta uśmiechnęła się do siebie.  Myślała, że ciotka potraktuje ją dużo ostrzej. Dziewczynka wyciągnęła z walizki swoją ulubioną książkę – „Harry Potter i Kamień Filozoficzny”. Miała przy sobie całą serię, więc nie przejmowała się uciekającym czasem.
         Godziny mijały. Mirta siedziała z nosem w książce, nie zwracając uwagi na ludzi chodzących kawałek od niej. Dopiero koło dziesiątej trzydzieści zaczepił ją jakiś strażnik.
- Czemu tu siedzisz? – spytał podchodząc do niej.
- Bo nie chcę siedzieć na podłodze – odpowiedziała podnosząc wzrok Mirta.
- Jedziesz gdzieś?
- Może tak, a może nie – odpowiedziała patrząc zimnym wzrokiem w oczy strażnika.
         Był to dość otyły mężczyzna z zielonymi oczami i łysiną.
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? – spytał klękając.
- Nie mogę – odpowiedziała wciąż utrzymując kontakt wzrokowy.
Nagle ujrzała grubego chłopca, który szedł korytarzem szkolnym. Wszystkie dzieci śmiały się z niego.  Mirta powróciła do rzeczywistości i opuściła wzrok. Strażnik uśmiechnął się smutno do niej i odszedł.
         Dopiero teraz Mirta zorientowała się, że zakładka z książki gdzieś zniknęła. Zaczęła więc w spisie treści szukać miejsca, w którym skończyła czytać. Nagle natrafiła na rozdział pod tytułem „Peron numer dziewięć i trzy czwarte”. Dziewczynka przypomniała sobie o fantastycznym pociągu, który odjeżdżał z tego peronu. Co prawda takowy nie istniał nigdy, ale pomarzyć było warto. I tak co roku pierwszego września wielu młodych czarodziejów wchodziło na niego przez barierkę między peronem dziewiątym i dziesiątym. Parowóz był wyjątkowo punktualny i odjeżdżał o jedenastej z King’s Cross. Gdy tak rozmyślała, coś sobie uświadomiła. Ona jest na King’s Cross! Siedzi obok peronu dziewiątego i jest pierwszy września! Szybko spojrzała na zegar wiszący niedaleko. Do jedenastej brakowało dziesięciu minut, więc na pewno zdąży.
         Wstała, wzięła walizkę i ustawiła się przed barierką. „Nie ufaj rozsądkowi” – powiedziała sobie w duchu. Policzyła w myślach do trzech i ruszyła biegiem w magiczne przejście. Spodziewała się wyjątkowo bolesnego wstrząsu i huku. Zamknęła oczy i biegła. Nagle zdała sobie sprawę, że biegnie zbyt długo. Już dawno powinien nastąpić łoskot. A tu nic. Stanęła i otworzyła oczy. Była na peronie dziewięć i trzy czwarte!
         Zdziwiona rozejrzała się dookoła. Chciała zapamiętać każdy szczegół. Nagle przypomniała sobie, że nie jest czarownicą. Postanowiła więc nie rozmawiać z nikim. Weszła pospiesznie do ekspresu i ku jej uldze znalazła mały składzik, w którym się ukryła. Ułożyła się na walizce i wyjrzała przez malutkie okienko. Nagle pociąg ruszył. Wyjechali ze stacji i ruszyli przez Londyn. Mirta jeszcze przez długi czas wyglądała przez okno. Jednak wiedziała, że podróż, która ją czeka jest bardzo długa, więc wyciągnęła książkę. Zaczęła zaznaczać w niej ważne rzeczy dotyczące Hogwartu. Do tego znalazła zeszyt i pióro. Zapisała tam kilka przydatnych informacji, włożyła dwie kartki, które ostatnio znalazła w wielu dziwnych okolicznościach i położyła się spać.
         Obudziła się, gdy było już ciemno. Za drzwiami usłyszała rozmowę  uczniów.
- Już niedługo znów zobaczę Hogwart! – ekscytowała się jakaś dziewczynka.
- A ile jeszcze będziemy jechać? – spytał chłopczyk.
- Za jakiś kwadrans będziemy na miejscu. Pora się pakować – odpowiedział inny dziewczęcy głos.
         Wszyscy się rozeszli, a Mirta spakowała swoje rzeczy. Piętnaście minut później wszyscy tłoczyli się do wyjścia. Kiedy głosy i tupot stóp ucichły, Mirta wyszła ze swojej kryjówki. Po cichu wyszła na peron i odetchnęła rześkim powietrzem. Łodzie płynęły już przez jezioro, a powozy toczyły się drogą. Dziewczynka zaczęła dreptać, taszcząc za sobą walizkę, po drodze do zamku. Nie mogła oderwać wzroku od ogromnego budynku, w którym płonęły pojedyncze okna. Uśmiechnięta sama do siebie szła powolutku do szkoły.
         Kiedy stanęła przed drzwiami, zaczęła się zastanawiać, jak ominąć strażników. Okazało się, że wystarczyło bardzo cicho wejść po schodach. Mijając Wielką Salę zobaczyła wspaniałe potrawy, uczniów, świece wiszące w powietrzu i sklepienie, które migotało gwiazdami. Na palcach weszła na następne piętra. Miała szczęście – nie natrafiła na żadnego z nauczycieli.
         Weszła na siódme piętro i znalazła Pokój Życzeń. Trzy razy przeszła wzdłuż niego, myśląc „Chcę mieć dom”. Po chwili w ścianie pojawiły się drzwi, przez które bez wahania przeszła. W środku było łóżko, komoda i biurko. Dziewczynka przepełniona szczęściem usiadła na łóżku. Była bardzo głodna i zmęczona. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, co zrobiła. Nie rozumiała, że jest w fantastycznym świecie, który  dla większości osób nie istnieje. To było coś cudownego. Teraz jednak chciała tylko umyć się i coś zjeść. Pomyślała, że chce się umyć i nagle obok wejścia pojawiły się drzwi. Weszła tam bez wahania i znalazła się w łazience. Weszła do wanny i umyła się.
         Kiedy była czysta zrozumiała, że nie przypomina uczennicy Hogwartu. Poprosiła więc pokój o szatę Gryffindoru. Był to według niej najlepszy ze wszystkich domów. Przebrała się i po cichu wyszła z kryjówki. Wiedziała gdzie jest kuchnia. Schodząc do lochów przypominała sobie sceny z książek. Wszędzie panował mrok. Nagle cały zamek wydał jej się upiorny. Było potwornie cicho. Bardzo podobnie czuła się w ten pamiętny dzień, gdy znalazła pierwszą kartkę z anegdotą.
         Stanęła w pół kroku. Na ziemi jakieś dwa metry od niej leżała kartka z zeszytu. Przerażana podeszła do niej i przeczytała:

Popatrz wstecz. A teraz przed siebie. Co widzisz? Spójrz w oczy, a zobaczysz to, co jest tajemnicą.
  


         Lekko zdziwiona i przestraszona poszła dalej. Po drodze kilkakrotnie czytała wiadomość. Zeszła do lochów i odnalazła obraz przedstawiający miskę owoców. Połaskotała gruszkę, która zmieniła się w klamkę. Przeszła przez drzwi i znalazła się w kuchni. Była gigantyczna. Stało tam pięć stołów ustawionych tak samo, jak w Wielkiej Sali.  Dziewczynka rozglądała się, gdy podszedł do niej skrzat domowy. W pierwszej chwili bardzo się przestraszyła. Dopiero po momencie wahania przypomniała sobie, że to właśnie stworzenia takie, jak ten skrzat gotują w Hogwarcie.
- Cześć, jestem Mirta – przedstawiła się skrzatowi. – A ty?
- Jestem Maczek – odpowiedział.
- Miło mi ciebie poznać. Muszę o coś poprosić – zaczęła lekko się rumieniąc. – Trochę zgłodniałam. Mogłabym poprosić o coś do jedzenia?
- Oczywiście – odpowiedział Maczek, a na jego buzi pojawił się uśmiech. Było widać, że jest w swoim żywiole.
         Pobiegł gdzieś i po krótkiej chwili przyniósł Mircie miskę z pierogami. Dziewczynka podziękowała i pochłonęła cały posiłek. Potem poszła do swojego malutkiego mieszkanka. Tam zapadła w sen.
         Następne dni toczyły się tak samo. Dzień spędzała w pokoju, lub śpiąc. Dopiero, gdy zaczynała się godzina policyjna chodziła do kuchni i prosiła skrzaty o coś do jedzenia. Później chodziła po zamku. Nie raz omal nie przyłapał jej któryś nauczyciel. Zawsze starała się iść w inne miejsce, by więcej zobaczyć. Raz zawędrowała nawet do wierzy astronomicznej. Kiedy świt był zapasem, szła z powrotem do swojej małej rezydencji. Tam albo kładła się spać, albo szykowała trasę następnej wędrówki.

         I tak mijał dzień za dniem, tydzień za tygodniem, aż upłynął miesiąc. Mirta rozmawiała tylko ze skrzatami, które i tak miały multum roboty. Mało jadała i nie wysypiała się. Do tego nocne wędrówki były dla niej wyjątkowo stresujące. Coś jednak przerwało tę rutynę.

Jakim cudem Mirta dostała się do Hogwartu?

Dlaczego ze wszystkich mugoli, tylko jej się to udało?

Czy piękny świat jest przyjaźnie do niej nastawiony?

Kiedyś się tego dowiemy...

(Dalszy ciąg rozdziału pojawi się wkrótce)

Diamentowa Róża
[prawa autorskie zastrzeżone]


Komentarze

Prześlij komentarz

Każdy komentarz dodaje więcej sensu temu, co tu robię.
Dzięki, że jesteś :)

Przeczytaj też...

Ed Sheeran - Galway Girl - tłumaczenie pl

lil happy lil sad - Let me die - tłumaczenie PL

Maroon 5 - Girls Like You ft. Cardi B - tłumaczenie PL