Sen #14
'PORANEK 24 GRUDNIA'
Przez
następne siedem dni w szkole panowała świąteczna atmosfera. Po szkole
porozwieszano łańcuchy z bibuły i papieru kolorowego. Niektórzy nosili czapki
Świętego Mikołaja. Porozdzielano zadania. Każdy miał coś przygotować.
Najtrudniej było z opłatkiem. Na szczęście Bigos i Lola znaleźli u siebie w
domach to, czego potrzebowaliśmy.
Nastał wigilijny, śnieżny poranek. Znów obudziłam się, gdy było
ciemno, a dokładniej o drugiej trzydzieści. Chwilę leżałam, myśląc o tym, że
dziś jest już Wigilia. Ten piękny dzień! Tata miał przyjechać… zrobiło mi się
smutno. Moi rodzice rozwiedli się, gdy miałam cztery lata. Pamiętam tatę tylko
ze zdjęć i filmów. Teraz ma żonę i trzech synów oraz córkę. Mieszka w Londynie
i… nie widziałam go od dziewięciu lat… Poczułam jak po moim policzku spływa łza.
Nie! Nie będę płakać – mówiłam sobie w myślach. Ale łzy same cisnęły mi się do
oczu. Wstałam i wyszłam z sypialni, zabierając ze sobą zeszyt i ubrania.
Pobiegłam do toalety tuż naprzeciwko trzynastki. Pochyliłam się nad umywalką i
zaczęłam płakać. Nie potrafiłam tego w sobie zdusić. Tyle lat! Tyle lat bez
niego! Sama! Tylko ja i moja…
-
Hana, w porządku? – usłyszałam obok siebie Kasię.
-
Tak… - skłamałam. Otarłam łzy i wzięłam się w garść. – Czemu nie śpisz? –
spytałam po sekundzie.
-
Zauważyłam ostatnio, że wstajesz wcześnie. Kiedy dziś wyszłaś z pokoju,
usłyszałam, że biegniesz. Poszłam więc za tobą – wytłumaczyła. – A czemu ty nie
śpisz?
-
Eh… od kilku tygodni budzę się koło trzeciej i zaczynają nękać mnie złe
przeczucia, wyrzuty sumienia. Wydaje mi się, że to moja wina, że zniknęli
dorośli…
-
Hana, proszę cię. To nie twoja wina. Nikt nie wie, czemu tak się stało, ale
wszyscy dążymy do tego, by wrócili. Przestań się tak przejmować – przytuliła
mnie. Serce podskoczyło mi do gardła.
Potem
poszliśmy na śniadanie i wypełniłyśmy inne zwykłe czynności. Jednak wciąż
czułam się nie tak lecz nie wiedziałam czemu. Dopiero podczas czesania się w
naszym pokoju zrozumiałam, że zapomniałam o choince! Jak mogłam?! To
najważniejsza część Wigilii! Chwyciłam kurtkę i wybiegłam z sypialni z
niedokończonym warkoczem. Czesałam się po drodze. Biegłam do Seby. Wiedziałam
skąd wezmę drzewko, ale pewne było, że będę potrzebować pomocy. Przebiegałam
właśnie tuż koło drzwi męskiej toalety, gdy drzwi się otworzyły i nimi
oberwałam. Nie upadłam, ale poczułam jak nagle świat zaczyna wirować i staje.
-
Nic ci nie jest? – spytał Seba, łapiąc mnie za ramię.
-
Nic… nic… - odpowiedziałam, potrząsając głową. – Właśnie do ciebie szłam.
Potrzebuję twojej pomocy.
-
Jakiej? – zdziwił się. – Chyba nie chcesz, bym układał migdały na kutii?
-
Nie. Weź kurtkę i chodź za mną.
Diamentowa Róża
[prawa autorskie zastrzeżone]
Komentarze
Prześlij komentarz
Każdy komentarz dodaje więcej sensu temu, co tu robię.
Dzięki, że jesteś :)