Dwie Dusze #29
'NAJWAŻNIEJSZY POSIŁEK W CIĄGU DNIA'
-
Jak tędy przejdziemy? – spytał.
-
Nie mam zielonego pojęcia. Ale… od kiedy miasto jest otoczone murem?
-
Od… nigdy. Przecież jeszcze w listopadzie jechałem do babci!
-
Może… ten mur jest tylko od tej strony? Przejdźmy się wzdłuż niego. Gdzieś musi
być wyjście.
-
Hana, czekaj – powiedział, otwierając Księgę. – Trzy sprawy. Po pierwsze: nie
jedliśmy jeszcze śniadania i robię się głodny. Po drugie: nie marnujmy energii,
mapa i tak prowadzi tędy – skazał palcem drogę. To nią mieliśmy iść. – I po
trzecie: zawiąż buta.
Rzeczywiście
miałam rozwiązany prawy but. Schyliłam się, by go zawiązać i zauważyłam coś
srebrnego w żwirze. Chwyciłam je w dwa palce. Okazało się, że to nakrętka
przywiązana do nici. Zaczęłam ciągnąć nić, gdy… okazało się, że przechodzi
przez malusieńką dziurkę w murze, w którą nie dałoby się włożyć nawet małego
palca. Staliśmy przez chwilę w idealnej ciszy.
-
Podsadź mnie – powiedziałam. Znaleźliśmy miejsce, gdzie mur był uszkodzony do
prawie połowy swojej wysokości. Tam Seba mnie podsadził . Położył bagaże na
ziemi i mnie podniósł. Po chwili siedziałam na murze, choć nie było to zbyt
wygodne. Rozejrzałam się po okolicy. Po drugiej stronie rozpościerał się…
różowy las! Drzewa miały różowe, piękne liście. Nie było widać śniegu. Zaś od strony miasta widziało się
tylko ośnieżone pola.
-
Co widzisz? – spytał Seba.
-
Chyba las, ale…różowy – odpowiedziałam.
-
Różowy? – zdziwił się.
-
Jak nie wierzysz to sam zobacz, ale najpierw podaj rzeczy – odpowiedziałam.
Seba podawał mi kolejne pakunki, a ja układałam je na murze, który okazał się
być szeroki na około metr. Potem wyciągnęłam rękę do kolegi i pomogłam mu
wspiąć się. Oniemiał. Nie mógł uwierzyć w kontrast między stronami.
-
To jakiś żart – skwitował.
-
Choć, idziemy dalej.
-
Poczekaj.
-
Co?
-
Muszę zjeść śniadanie – odparł. Wyciągnęłam dwa batoniki kakaowe i podałam
jeden Sebie. Potem jedliśmy jeszcze po pół kanapki i zeszliśmy z ogrodzenia.
Znaleźliśmy ścieżkę i ruszyliśmy. Mijaliśmy piękne różowe drzewa z liśćmi o
kształcie serc. Tu i tam z brudno różowej trawy wyrastały kwiaty o białej
łodydze i czerwonych płatkach. Przypominały tulipany. Było tak pięknie. Co
chwilę gdzieś pojawiał się kolorowy motyl, a z drzewa wyśpiewywał swe pieśni
ptak. Było tak spokojnie i… romantycznie.
Diamentowa Róża
[prawa autorskie zastrzeżone]
-------------------------------------------------
Chcę Wam bardzo podziękować za 3000 wyświetleń! Jesteście najlepszymi czytelnikami na świecie!
Bardzo Wam dziękuję.
I dziś post dedykuję Joachimowi, dzięki któremu mamy w dniu dzisiejszym dwa posty.
Pozdrawiam :)
Bardzo Wam dziękuję.
I dziś post dedykuję Joachimowi, dzięki któremu mamy w dniu dzisiejszym dwa posty.
Pozdrawiam :)
Komentarze
Prześlij komentarz
Każdy komentarz dodaje więcej sensu temu, co tu robię.
Dzięki, że jesteś :)