Opowiadania i sceny bez ładu i składu #64
"PRZYJACIELE"
Siedzieli, oglądając jakiś serial, polecony im przez nauczycielkę polskiego. Nawet nie próbowali skupić się na fabule. Każde z nich było pogrążone w swoich myślach. Obojga dotyczyły tego samego, a w tak różny sposób.
"Byli przy mnie cały czas. I chyba nadal są. Tak, są, tylko ich często nie dostrzegam. Tak, na pewno tak musi być" - myślał chłopak.
"Byli, są i będą. Tylko różni, w różnych formach. Bardziej lub mniej ludzkich." - kotłowało się w głowie dziewczyny.
"To, że czasami wolą wyjść gdzieś beze mnie lub się ze mnie ponabijać, to normalne. Chamstwo w dzisiejszych czasach jest spotykane częściej niż kropka na końcu sms-a."
"Mam ich przy sobie prawie cały czas. A nawet cały. Nigdy mnie nie opuszczają i pewnie nigdy tego nie zrobią. Są ze mną zawsze, na wypadek, gdybym miała zły dzień. W dobre dni też są, ale nie są wtedy aż tak potrzebni. Nie zadają niepotrzebnych pytań. Po prostu są i za to muszę im podziękować."
"Może sam jestem sobie winien? Często się z nimi kłócę, robię im na złość, a oni mnie. Są dni, gdy w ogóle się do siebie nie odzywamy."
"Nie ma lepszych od nich. Nigdy jeszcze mnie nie zawiedli."
"Nie umiem bez nich żyć." - wywnioskowali w końcu obydwoje.
Chłopak sięgnął po telefon i wyszedł do pokoju obok. Wybrał numer i upewnił się, że ma zasięg.
- Hej, masz jutro czas? Musimy w końcu przebić twój level, powinno być prosto. - Chwilę słuchał rozmówcy. - Tak, jesteś ciotą i grubasem, ale jest szansa, że zmieścisz się w drzwiach mojego pokoju.
Dziewczyna wyciągnęła zza obudowy telefonu malusieńką kopertę i zajrzała do niej. Tak, jej idealna przyjaciółka dalej w niej była razem z drugą, gdyby pierwsza okazała się tępa. Mała buteleczka po perfumach, wypełniona octem leżała bezpiecznie w torebce. Zawsze gotowa pomóc.
Diamentowa Róża
[prawa autorskie zastrzeżone]
Komentarze
Prześlij komentarz
Każdy komentarz dodaje więcej sensu temu, co tu robię.
Dzięki, że jesteś :)