Dwie Dusze #42
"PUCHATE CHMURY"
Obudziłam się, gdy słońce było już wysoko na niebie.
Na początku wszystko wydawało się być w porządku. Dopiero, gdy usiadłam,
poczułam, że jest mi piekielnie zimno, boli mnie bok i nie mam na sobie moich
ubrań! Byłam w samej bieliźnie i bokserce. Nie miałam nawet butów. Rozejrzałam
się. Nigdzie nie było plecaka. Na pewno Cosie go zabrały, tak jak moje ubrania.
Obok mnie leżała ogromna pajęcza noga. Na końcu miała bardzo ostry szpic. To
zapewne nim mnie zraniono. Nie bałam się jej. Czułam tylko ból i zimno.
Złapałam się za ranę. Cały czas krwawiła. Leżałam na drodze w kałuży krwi.
Dookoła był las. Jednak nie był aż tak różowy i zadbany. Jakby… bardziej dziki i
schorowany.
Wstałam,
biorąc nogę. Byłam pewna, że do czegoś się przyda. Gdzieś bardzo daleko w
oddali szumiała rzeka. Poszłam w przeciwnym kierunku.
- Seba! – wołam co chwilę. – Seeebaaaa! Sebastian! –
kluczyłam między drzewami.
Nagle go zobaczyłam. Leżał na brzuchu pod jednym z
drzew. Nie ruszał się. Jego plecak również zniknął, ale złodzieje zostawili mu
jego ubrania. Podeszłam do niego powoli i obróciłam go na plecy. Rozpięłam jego
kurtkę i bluzę. Szary podkoszulek był splamiony czerwienią. Na chwilę wstrzymałam
oddech, by sprawdzić, czy oddycha. Pochyliłam się nad nim zobaczyłam, jak jego
klatka piersiowa podnosi się i opada. Miał rozwalony nos, z którego leciała
krew jeszcze niedawno. Tak samo było z wargą. Na czole miał dość głęboką ranę.
Podciągnęłam mu bluzkę. Krew wydobywała się ze zdrapanej skóry. Na pewno nie
była to głęboka rana, a raczej otarcie, choć mocno krwawiło. Ściągnęłam
bokserkę i rozcięłam w jednym miejscu szef przy użyciu szpikulca z nogi pająka.
Zaczęłam rwać materiał na większe pasy. Jeden zostawiłam dłuższy. To właśnie z
niego zrobiłam opatrunek dla Seby. Owinęłam nim jego tors. Kiedy ściągnęłam mu
bluzę, zauważyłam, że ma też niewielkie rozcięcie na ramieniu i je również
opatrzyłam.
Kiedy zabrałam się za
tamowanie krwawienia z mojej rany, zawiał wiatr. Zrobiło mi się jeszcze
zimniej. Założyłam mu kurtkę, ale bluzę zostawiłam sobie. Z każdą chwilą robiło
się coraz zimniej. Słońce przysłoniły puchate chmury. Nie miałam siły rozpalać
ogniska. Po prostu siedziałam z kolanami pod brodą, by zmieściły się pod bluzą.
Musiałam czekać.Diamentowa Róża
[prawa autorskie zastrzeżone]
----------------------------------------------------------
Nie wiem, co mi się stało, ale co chwilę pojawiało się słowo krew. Dodatkowo nie uniknęłam powtórzeń :(
Ale też dawno mi się tak dobrze nie pisało.
Życzę udanych ostatnich dni wakacji.
Pozdrawiam :)
Wiedziałam! Wiedziałam, że będzie coś dziwnego,a tutaj BAAAM i nie ma ubrań i Cosie maja chyba dziwny gust, bo lubią damskie ubrania :D Czy Cosie to płeć męska? :D
OdpowiedzUsuńTak. Cosie są facetami :)
OdpowiedzUsuń