Dwie Dusze #44

"W ŻYCIU SĄ TEŻ PIĘKNE CHWILE"
Chwilę szliśmy w milczeniu. Zastanawiałam się, czy Seba się obudzi, skąd wziął się Callidus i dokąd nas prowadzi.
- Dokąd idziemy? – spytałam go.
- Tam, gdzie będziecie bezpieczni – odpowiedział wykrętnie. Nie pytałam o nic więcej. Po prostu szłam.
         Nie wiem ile czasu minęło, choć sądząc po położeniu słońca i po tym, jak paliły mnie mięśnie nóg, musiał być już wieczór. Z każdym krokiem moje stopy były coraz bardziej przyklejone do ziemi, sucha trawa szeleściła coraz bardziej, a przed oczami było coraz ciemniej. Chciałam tylko sobie usiąść lub się położyć. Tuż przede mną leciał Seba. Z nadzieją czekałam, aż się obudzi. Chciałam go przytulić. Nie wiem czemu, tak po prostu. Nagle poruszył palcami u lewej ręki. Przystanęłam. Znów to zrobił. I jeszcze raz. Zaciskał palce w pięści i je rozluźniał.
- Stop! – krzyknęłam. Callidus przystanął, a razem z nim Seba. Powoli opuścił go na trawę, a błękitne iskierki zniknęły. Zaczęłam powoli do niego podchodzić. Gdy byłam tuż przy nim, zachłysnął się powietrzem. Zaczął oddychać szybko, łapczywie łapać tlen. Uklękłam przy nim. – Seba? – szepnęłam z łzami w oczach. Otworzył oczy.
- Tak, Haniu? – spytał zachrypniętym, ale jak zawsze rozbawionym głosem. Nie mogłam dłużej powstrzymywać łez. Po prostu pozwoliłam im płynąć po moich policzkach. Mój przyjaciel klęknął naprzeciw mnie i starł mi jedną z nich rękawem kurtki. – Nie płacz – uśmiechnął się, a ja po prostu go mocno przytuliłam. Odwzajemnił gest.
- Nigdy mi już tak nie rób – poprosiłam, nie puszczając go.
- Obiecuję – odpowiedział szeptem. – Jakaś ty zimna – stwierdził nagle.
- W końcu jest zima, nie? – zaśmiałam się sztucznie. Jak na potwierdzenie moich słów, z nieba zaczął lecieć biały puch.
- Tu przenocujemy, gołąbki – zakomunikował zjadliwie Callidus. Wyraźnie nie lubił tego typu scen.
         Wziął trochę drewna i wyczarował ognisko. Jako pierwszy poszedł spać, a ja i Seba jeszcze długo siedzieliśmy. Opowiedziałam mu, co się ze mną działo i jak poznałam czarodzieja. On zaś podzielił się swoją historią. Osaranea gonili go przez chwilę i go dogonili. Wówczas rzucili nim o drzewo. Nic więcej nie pamiętał.
- Cieszę się, że nic więcej ci się nie stało – powiedziałam. Siedzieliśmy przy ognisku na trawie. Opierałam głowę o jego ramię. Czułam jak pachnie potem, krwią i źródlaną wodą. Pachniał wycieńczeniem i wolnością.
- Dobrze, że obydwoje żyjemy. Nie wybaczyłbym sobie, gdybyś zrobiła sobie krzywdę – przełknął ślinę. Wbijał wzrok w płomienie.
- Czemu? – spytałam. Spojrzał na mnie. Miał zmęczoną twarz, ale oczy i tak były te same: głębokie jak ocean.
- Bo cię kocham – szepnął i pocałował mnie w czoło.
- Ja ciebie też, Kotku – odpowiedziałam, wtulając się w niego. Chwycił moją dłoń i zaczął głaskać ją kciukiem. Naprawdę go kocham.
Diamentowa Róża
[prawa autorskie zastrzeżone]
-------------------------------------------------------
I wreszcie nadszedł ten moment: Hana i Seba są razem <3
Pozdrawiam :)

Komentarze

  1. JEEEEJ *o* Jestem zachwycona, że wreszcie wyznali sobie miłość :3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Każdy komentarz dodaje więcej sensu temu, co tu robię.
Dzięki, że jesteś :)

Przeczytaj też...

Maroon 5 - Girls Like You ft. Cardi B - tłumaczenie PL

lil happy lil sad - Let me die - tłumaczenie PL

Ed Sheeran - Galway Girl - tłumaczenie pl