Dwie Dusze #43
"CALLIDUS"
Leżałam przy nim i rozmyślałam. Czułam się coraz
gorzej, jakby ulatywały ze mnie siły i ciepło. Trzęsłam się i zgrzytałam
zębami. Moje usta były suche i zapewne sine. W końcu położyłam się obok Seby,
wtulając się w niego. Chciałam, by się obudził i oddał mi trochę swojego
ciepła. Drgawki były coraz silniejsze. Przed moimi oczami zaczęły się pojawiać
wielokolorowe plamy.
- Nie zasypiaj. Nie wolno ci – szeptałam do siebie.
Było to potwornie trudne. Każda część mojego ciała chciała ciepła i
odpoczynku.– Nie… zasypiaj… - cichutko wyszeptałam. Nie słyszałam już jak
szepcze las. Nie czułam czy się trzęsę i czy coś się porusza. Nic.
Nagle zobaczyłam człowieka w szarym płaszczu. Chyba
usiadłam, by go lepiej zobaczyć. Coś do mnie mówił, ale ja nie mogłam go
zrozumieć. Ściągnął z siebie płaszcz i mnie nim opatulił. Od razu zrobiło mi
się cieplej. Świat nabrał dźwięków i barw, zwłaszcza brudno różowych i
szarawych. Teraz go dokładnie widziałam. Był on na pewno stary, bardzo stary.
Miał siwą brodę, sięgającą mu do ramion, a także siwe włosy tej samej długości.
Pod szarym płaszczem nosił coś w rodzaju granatowego habitu w srebrne i złote
malutkie gwiazdki. Wyglądał, jakby ktoś namalował na nim mapę nieba. Na każdym
palcu miał jakiś pierścień lub sygnet.
- Lepiej ci już? – spytał.
- Tak… tak, bardzo dziękuję – uśmiechnęłam się blado.
Nadal było mi zimno, ale już mniej.
- Jestem Callidus – wyciągnął do mnie rękę, bałam się
z początku, ale po chwili podałam mu ją.
- Hana – przedstawiłam się. – A ten to mój przyjaciel,
Seba – dodałam, wskazując głową Sebę. Wciąż spał.
- Musimy iść – powiedział, pomagając mi wstać, co
chwilę zerkał na pajęczą nogę.
- Czemu? – spytałam, gdy pomagał mii wstać. Znów
zaczął mnie boleć bok. Skrzywiłam się.
- Właśnie dlatego – wskazał moją minę. – Jak tu wrócą
to nie obudzisz się już nigdy.
- Ale kim oni są? – spytałam przerażona.
- To Osaranea – odpowiedział, rozglądając się dookoła,
jakby ze strachem. Odwrócił się, wyraźnie chcąc bym szła za nim.
- A jak weźmiemy Sebę? – pytałam dalej.
- Normalnie.
- Jak to „normalnie”? – odwrócił głowę.
- Przecież umiesz czarować? – ni to stwierdził, ni to
spytał.
- Ale… ale… ja nawet nie mam różdżki! I skąd to wiesz?
– zdziwiłam się.
- Nie zadawaj głupich pytań. A różdżkę masz –
uśmiechnął się.
- Przecież te potwory… te… Osaranea mi ją wzięły! Z
resztą jak wszystko!
- Nie marudź. Tym razem ci pomogę, ale musisz się
nauczyć sama radzić, jasne? – zaśmiał się, po czym wyciągnął z rękawa długi,
brązowy, pięknie zdobiony patyk, a raczej różdżkę. Machnął nią. Z końca wypłynęły
trzy długie, błękitne smugi iskierek, które pofrunęły ku Sebie i otuliły go
niczym skrawki materiału. Uniosły go do góry i przybliżyły do mnie. Chciałam go
dotknąć lub zapytać Callidusa jak to zrobił. Powstrzymałam się.
- To idziemy? – spytałam.
- Weź nogę – szepnął. Zlustrowałam go wzrokiem, by sprawdzić, czy nie
żartuje. On jednak wyczekująco na mnie spoglądał. Westchnęłam i schyliłam się po
długie, ohydnie owłosione odnóże. Czarodziej uśmiechnął się i ruszył przed
siebie, a ja ruszyłam za nim.
Diamentowa Róża
[prawa autorskie zastrzeżone]
---------------------------------------------------------------------
Dziś trochę inaczej, wreszcie dialogi :) Wiem, że trochę było ich ostatnio mało :(
Na górze (nad liczbą wyświetleń, która rośnie, za co meeeeeeeega chcę podziękować) możecie znaleźć ankietę z bardzo prostym pytaniem. Zapraszam do brania w niej udziału :)
Pozdrawiam :)
"Weź nogę" :D Jesteś jedną z nielicznych osób, które w taki sposób potrafią doprowadzić mnie do łez :D
OdpowiedzUsuń